niedziela, 23 sierpnia 2015

Antologia Magazynu Fantastycznego „The Best”, część I

Upolowane:  Antologia  Magazynu Fantastycznego „The Best”, część I , papier

Ciernik: Magazyn Fantastyczny powstał w 2004, a upadł w 2011 roku. Pismo było znane z tego, że publikowało ciekawą fantastykę, miało słabą korektę i nie płaciło autorom.

Robert Zaremba, redaktor naczelny magazynu, doszedł do wniosku, że warto spróbować wejść do tej samej rzeki jeszcze raz, ale nie w ten sam sposób. Wyciąga wnioski z popełnionych błędów, to cieszy. Tym razem pismo przybrało postać serii antologii opowiadań. Robert rozpoczął od „The Best”, czyli najlepszych opowiadań z MF. Czy to wystarczy, żeby utrzymać się na powierzchni? Nie wiem. Jedno się powtarza. Nie płacą autorom.

Pokrzywnica: Płacenie autorom w ogóle ostatnio wyszło z mody.

Czy „The Best” jest Twoim zdaniem naprawdę the best? Bo dla mnie tak sobie.

Ciernik: Jest dosyć nierówne.

Opowiadania są niezłe, choć oczywiście brakuje redakcji i korekty. Według mnie, można je podzielić na dwie grupy:

  1. Te, które miały robić wrażenie. Niekoniecznie autor chciał coś ważnego wyrazić, liczą się fajerwerki. Jest wizja, mniej lub bardziej oryginalna, ale istotnego przesłania nie ma sensu szukać. Dla mnie „Wczorajszy deszcz” Sebastiana Uznańskiego taki jest, „Non omnis moriar” Sebastiana Chosińskiego czy „Wyrwane skrzydła” Tomasza Kaczmarka.

  2. Te, w których autor chce coś ważnego powiedzieć. Z tej grupy zrobiły na mnie wrażenie „Rolf, diabeł i Czarna Wieża” Pawła Lacha, ale też „Pies i dusze łotrów” Andrzeja W. Sawickiego oraz krótki i wstrząsający „Hipopotam” duetu Kazimierz Kyrcz Jr i Łukasz Radecki. Może ten ostatni Ameryki nie odkrywa, ale autorzy pokazali coś fajnie od innej strony, niż to się zwykle robi.


Większość opowiadań zaliczyłbym jednak do pierwszej grupy. Jest też kilka dobrych, sprawnie poprowadzonych tekstów pasujących i tu, i tu, na przykład „Oczy Mahaberusa”  Magdaleny Zimniak (a w ogóle, to dlaczego w „The Best” jest tylko jedna kobieta?!), czy zgrabna detektywistyczna „Syrenka”  Marcina M. Drewsa.

Pokrzywnica: Oraz „Gejsza” Tomasza Przewoźnika, ale tego opowiadania omawiać tu nie będziemy. Swoją drogą: nie uważasz, że już pora, żeby Przewoźnik odczepił się wreszcie od gejsz i stworzył całkiem nowego bohatera?

Ciernik: E tam. Wszystko jedno, jaki bohater, byle autor dobrze wszystko napisał. Ale kto wie, może nawet już się odczepił...

Pokrzywnica: „Syrenka” Drewsa podobała mi się bardzo. Świetny pomysł zarówno na tytułową Syrenkę, jak i na detektywa, który w sensie dosłownym ma nosa, to jest kieruje się przede wszystkim węchem. Co do tekstów, które miały robić wrażenie to „In odore sanctitatis” Piotra Patykiewicza jest idealnym przykładem FFF, czyli Feerii Fabularnych Figli. W dodatku autor chyba przedobrzył, bo całość wygląda jak przedstawienie, w którym aktorzy wciąż od nowa wychodzą na scenę i jeszcze raz się kłaniają, machają, przesyłają całuski... I znowu... Aż człowiek ma serdecznie dość i marzy, żeby wreszcie skończyli. „Hipopotam” też mi się podobał – konkretny, zwięzły i z dobrą końcówką. Opowiadanie Magdaleny Zimniak kiedyś już czytałam i wychodzi na to, że jest to tekst „jednorazowy”, bo teraz, przy drugim czytaniu wydał mi się nudny, choć za pierwszym razem takiego odczucia nie miałam.

Ale! Ja wiem, że w każdej antologii musi być jakaś czarna owca, jednak co w „The Best” robi „Nieproszone” Michała Gacka? To jakaś pomyłka – pomysł banalny, opowiadanie nie ma ani klimatu, ani wartości intelektualnej i jeszcze na dodatek jest fatalnie napisane, upstrzone zdaniami w rodzaju: „Nie bez zdziwienia spostrzegła, że jej twarz znajduje się tuż obok leżącej na drewnianej desce wątróbki”. Za takie „The Best” to ja uprzejmie dziękuję.

Ciernik: Też się zastanawiałem. Ani to fantastyka (raczej jakaś bizarro-groza), ani to ciekawe, ani z przesłaniem. Słabe zakończenie. No, takie to nieproszone...

Wolę mówić o tym, co mi się podobało. W opowiadaniu Pawła Lacha podobała mi się konwencja bajki, przypowieści z morałem, wiesz: diabeł, dobro i zło, i tak dalej. To właściwie taka baśń terapeutyczna, opowieść o Cieniu i o tym, jak można z nim pracować.

Podobnie odczytałem opowiadanie Andrzeja W. Sawickiego. Tylko tutaj Cieniem jest pies, który reprezentuje cywilizację wyższą. Ludzie za to reprezentują świat wybitnie zwierzęcy i niski. Ten pies jest jednocześnie Cieniem, ale właśnie takim mocno Jungowskim, czyli niby coś zepchniętego, niewidzialnego, ale jednocześnie potężnego, silnego i pięknego. Dużo tu przewrotności i niejednoznaczności. Jest też ładnie oddany klimat zimnego statku kosmicznego, wrzuconego na chwilę do naszej rzeczywistości podczas jakiejś podróży bez celu pomiędzy dziwacznymi, zimnymi wymiarami. Czuje się ten obcy, zimny kosmos. I człowieka, który jest w nim prawie intruzem.

Pokrzywnica: Ciekawe, że pies, który wyczuwa emocje, wybiera sobie człowieka postrzeganego przez innych ludzi jako niekomunikatywny, może nawet autystyczny. I ważna jest scena ataku psa na bandytów. To mądra myśl: nie ma niczego, co byłoby zawsze i w każdych warunkach złe – wszystko zależy od tego, czy to, co ukryte, zostanie poznane, oswojone i właściwie użyte. Ja właśnie takie, nieoczywiste i niejednoznaczne przedstawienia Cienia lubię najbardziej. Diabły (i anioły) są zbyt spolaryzowane, coś ważnego przy takim ujęciu ginie, moim zdaniem.

Ciernik: Bardzo podobało mi się też „100 000 B.C.” Marka Ścieszka. Szkoda tylko, że autor ubrał to wszystko w fantastykę. Albo może szkoda, że w taki sposób. Wyszło trochę na zasadzie deus ex machina, a dobrze szło.

Pokrzywnica: Tak samo pomyślałam! Że to było dobre samo w sobie i nie potrzebowało w ogóle fantastyki. Ale bez fantastyki nie znalazłoby się w Magazynie Fantastycznym...

Ciernik: A tekst otwierający? Pachnie trochę fantastyką z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Oczywiście skojarzeń z „Diuną” Franka Herberta nie da się uniknąć.

Pokrzywnica: „Smak deszczu” Henryka Tura? Taki średni – nie ma się do czego przyczepić, ale na kolana nie rzuca. Właściwie zbiór jako całość wywołuje u mnie takie właśnie odczucia – nie the best, tylko średnio. I wydaje mi się, że ta antologia jest taka... troszkę bez charakteru.

Ciernik: Bo pierwszy tom z serii powinien być jak uderzenie Tysona, a tu mamy raczej cios Gołoty. Ale spokojnie. Myślę, że jak ­­ już przyjdzie czas na opowiadania nowe, czyli gdy wyczerpią się teksty publikowane wcześniej w czasopiśmie, to będzie znacznie lepiej. A może najwyższy czas zacząć płacić autorom?