niedziela, 11 października 2015

Marek Hemerling „Pillon i Synowie”

Upolowane:  Marek Hemerling „Pillon i Synowie”, e-book

Ciernik: Dawno już nie trafiliśmy na coś, co warto polecić jako Smakowity kąsek. Ale wreszcie jest!

Pokrzywnica: Tak, „Pillon i Synowie” to rzeczywiście smaczna powieść. Przypomina mi niektóre opowiadania Lema, choć styl Marka Hemerlinga jest zupełnie inny.

Ciernik: Mnie się to kojarzyło trochę z Lemem, a trochę z Dukajem. Tak czy owak – wysoka półka.

Pokrzywnica: Dlaczego z Dukajem? Lemem pachniało zwłaszcza przy rozmowach Filipa Pillona z futrzakami. Autor pięknie pokazał odmienność punktów widzenia. Dzięki temu te rozmowy są takie wielowymiarowe – i niezwykłe, i zabawne, i filozoficzne i trochę trącą egzystencjalną grozą – to mi się w nich najbardziej podobało. Urzekła mnie również końcówka, a szczególnie sąd nad bohaterem. Ale skąd skojarzenia z prozą Dukaja?

Ciernik: Dukajowa zabawa słowami, lekkość wymyślania nowych określeń na nowe fenomeny, gatunki zwierząt, rośliny, technologie, i tak dalej. Poza tym, cały świat wirtualny Filipa…

Pokrzywnica: A zauważyłeś coś ciekawego w konstrukcji opisów? Bo ja tak.

Ciernik: Chyba nie.

Pokrzywnica: To jest bardzo charakterystyczny fragment: „Ujął ją pod ramię, wziął głęboki oddech i pchnąwszy bogato rzeźbione drzwi, wszedł wraz z żoną do sali biesiadnej. Pomieszczenie to, przybrane w barwy Hotoranów – czerwień symbolizującą szlachetną krew rodu i czerń będącą obrazem ziemi, która go zrodziła – ozdobione wstęgami bojowych proporców i kolekcją broni pamiętającą czasy założycieli dynastii, robiło imponujące wrażenie”.

Teraz widzisz? Popatrz na przymiotniki.

Ciernik: Trochę… biblijnie.

Pokrzywnica: Biblijnie? Faktycznie, może trochę. Miejscami. Ale to uzasadnione. Miejscami. He he.

Ale mnie chodzi o coś innego. Kolor. W opisach rzadko pojawiają się inne kolory, niż te z flagi Hotoranów – czerń i czerwień. Inne zostają pominięte. Autor mówi wtedy o tworzywie, fakturze, kształcie, ale nie o kolorze. Czerwień podkreśla zawsze. Nawet w scenie sądu stół jest przykryty czerwonym suknem, nie zielonym, jak to zazwyczaj w sądach bywa. Czasem pojawiają się jeszcze brąz, szarość popiołu, czerń. Inne barwy rzadko. Nie miałeś, czytając, uczucia, że oglądasz czerwono-czarny film? Ja miałam takie wrażenie i podobało mi się to. To było takie... kosmiczne. Od razu wiadomo, że nie jesteśmy na Ziemi.

Ciernik: Nie miałem. Ja tam widziałem masę kolorów, szczególnie w tych dziwacznych wybuchających kwiatach oraz w innej florze i faunie. Dużo kamienia tam widziałem.

Pokrzywnica: Kamienia w jakim kolorze?

Ciernik: Kamienia w kolorze kamienia. Szarego. Ale czasami też „żywego”, połączonego z zielenią. I dużo słońca na planecie futrzaków. Zresztą w wizji Filipa też.

Pokrzywnica: Ciekawe. Chyba powinniśmy zrobić jakąś minianalizę kolorystyczną tekstu. Może ja nie odczytuję kolorów, które tam są? A może Ty czytasz kolory, gdy jest mowa tylko o fakturze? Kiedyś napisałam opowiadanie, w którym występował wilk i miał głodne oczy. Kiedy pisałam, to widziałam te oczy jako żółte. A później czytelnicy widzieli czerwone... Ja Marka Hemerlinga odebrałam jako autora bardzo „dotykowego”, natomiast barw widziałam niewiele, z wyjątkiem tej podkreślanej czerwieni. Ale Ty widzisz całkiem co innego. Fascynujące!

Ciernik: Ale to jest ciekawe, co piszesz o tych kolorach herbowych, bo rzeczywiście, teraz wydaje mi się, że autor tak prowadzi wzrok bohaterów, tak każe im filtrować rzeczywistość. Ale ja nie jestem bohaterem jego książek i nie filtrowałem tego tak.

Pokrzywnica: Popatrz, jak to jest: z przymiotników dotyczących kształtu, tworzywa, funkcji i tym podobnych, odbiorca odczytuje barwę. Właśnie coś takiego mi wyszło niechcący z tym wilkiem. Analizowałam sobie to później i myślę, że ten odbiór powstał przez to, że wilk chciał napić się krwi. I ta czerwień krwi była w wyobraźni odbiorców tak mocna, że głodne oczy, które pojawiły się kilka zdań później, zrobiły się czerwone, bo nie napisałam wprost, że były żółte.

Z kamieniem, zobacz, jest to samo. Kamienie są w przeróżnych kolorach, ale hasło „kamień” bez dodatkowych określeń wywołuje kolor szary. Ja też widzę kamienie jako szare.

Ciernik: A to nie jest po prostu tak, że pewne rzeczy są na tyle oczywiste, że nie trzeba dodatkowo przywoływać ich koloru? Bo jaki kolor może mieć słońce? Jaki kolor może mieć kamień albo oko wilka? Poza wyjątkami, gdy te obiekty (symbole?) odbiegają od normy, nie potrzeba koloru dodatkowo określać, bo czytelnik ma to dostatecznie głęboko zakorzenione – i tak zobaczy to, co ma zobaczyć.

Pokrzywnica: Tylko że powieść Marka Hemerlinga czytaliśmy oboje tę samą. I zobaczyliśmy całkiem co innego…

Ciernik: To przez Ciebie! Bo Ty jesteś przekorna i zdesocjalizowana!

Pokrzywnica: Wcale nie jestem przekorna!

Ciernik: Ale zdesocjalizowana! Od czasów „Akademii Pana Kleksa” wszyscy wiedzą, że wilki mają czerwone oczy!

Wracając do tekstu: podobał mi się motyw stwórcy (bo przecież nie Stwórcy przez duże „S” w tym przypadku, nie?) pojawiający się w obu wątkach, z dwóch różnych punktów widzenia – futrzaków i Filipa. W każdej opowieści ujęty niby z innej perspektywy, ale jednak taki sam – potrzeba zawierzenia swojego życia w ręce kogoś silniejszego, strach przed podjęciem odpowiedzialności za los swój, a nawet nie tylko swój, ale swojego wszechświata. Jeśli Bóg jest źródłem kreacji, to jest to jego strach przed własną boskością.

Pokrzywnica: Strach przed boskością to jest to samo co strach przed odpowiedzialnością? Czy stwórca/Stwórca ma obowiązki? Czy musi (dlaczego miałby musieć?) być odpowiedzialny za cokolwiek? Filip Pillon. Bóg, który się za Boga nie uważa. Bóg, który się nudzi. Bóg, który ma własne ważne problemy. Bóg, którego nie obchodzą wojny futrzaków. Działa na ich rzecz pomimo to? Czy to tylko ich wiara działa?

Ciernik: Jeżeli Stwórcę będziemy rozumieć jako Wielkiego Zegarmistrza, to oczywiście jest on odpowiedzialny za to, co stworzył. Nie wiem przed kim, ale jest. Ale z drugiej strony, stwórca taki jak Filip Pillon jest Bogiem nieobecnym. Przewrócił pierwszy klocek domina, po czym się wycofał. Czujemy, to znaczy futrzaki czują, że jest, był gdzieś ten pierwszy, pierwotny, Najstarszy, i na tym przeczuciu budują swoją religię, ale przecież to już nie on jest źródłem ich siły, tylko sama wiara. Choć oczywiście pośrednio również on, odprysk jego obecności w każdym fenomenie.

Pokrzywnica: A jak to wygląda z jego strony? Ze strony znudzonego i (o, paradoksie!) uwięzionego? Tego, który nic nie może i nawet nie chce móc? Tego, który zostanie osądzony? Wiemy, przed kim odpowie, przynajmniej w tej powieści. Przed sądem, o którego istnieniu nie ma pojęcia. A futrzaki tym bardziej. Rzeczywistość boska i ludzka (futrzakowa) są nieprzystające. A jednak mają punkt wspólny, którym jest... nieporozumienie.

Ciernik: Dlaczego nieporozumienie?

Pokrzywnica: Za kogo oni (futrzaki) go (Filipa) mają? I czego od niego oczekują? A za kogo on ma sam siebie? Za kogo ma ich? To nie jest nieporozumienie? Kiedy każdy ma kogoś za kogoś innego?

Ciernik: I tu dochodzimy do działania trickstera, archetypu uosabiającego chaos i nieporządek. Działa wbrew obowiązującym normom i burzy je. Jest czynnikiem, który zawsze stara się wyprowadzić dany system z równowagi. Tym systemem może być społeczeństwo, ale może to być po prostu psychika danej jednostki. W powieści jest to pokazane bardzo jasno, chociażby poprzez obraz sterty naczyń w zlewie czy śniegu, który pada w lipcu. No i Paco, pajac, czyli błazen, to charakterystyczna figura trickstera. I właśnie taką rolę Paco w powieści odgrywa. Jak każdy trickster, ma za zadanie wybić głównego bohatera ze stanu hibernacji.

Pokrzywnica: A kiedy ktoś zanadto ględzi przez sen, jak na przykład my teraz, to wtedy trickster robi tak:

stanczyk_wyczolkowski (1)
 Leon Wyczółkowski „Stańczyk"

Ciernik: Otóż to!

Pokrzywnica: Mimo wszystko poględzę jeszcze trochę. Tekst został dosyć ładnie zredagowany przez ekipę RW2010, z wyjątkiem jednego drobiazgu. Polecam redakcji ten oto link, przyda im się: http://sjp.pwn.pl/zasady/243-Nazwiska-zakonczone-w-pismie-na-spolgloski-lub-y-po-samoglosce;629618.html

Ciernik: Jak zwykle się czepiasz. Ja bym na to nie zwrócił uwagi!

Pokrzywnica: Bo Ty jesteś zdesocjalizowany językowo!

Ciernik: Może i tak. Dla mnie najważniejsze jest, że tę powieść można obrać z tych wszystkich wizji i nadal pozostanie atrakcyjna, nadal będzie nad czym pomyśleć. Nie każdą książkę da się tak „odfutrzakować”!

Pokrzywnica: Zgoda. To jest jej wielka zaleta. Ale uroda wizji i finezja dialogów też są cenne. Dlatego lepiej nie obierać. „Pillona i Synów” należy zjadać w całości, ze skórką.

Ciernik: I z futrem!