piątek, 13 grudnia 2013

Agnieszka Hałas „Teatr Węży”

Upolowane:  Agnieszka Hałas „Teatr Węży” („Dwie karty”, „Pośród cieni” „W mocy wichru”), e-book, papier.

Pokrzywnica: Trylogia Agnieszki Hałas to nie selfpublishing, tylko nisza. A może nie nisza?

Ciernik: Jaka tam nisza! Klasyczne, wręcz rpg-owe, dark fantasy.

Pokrzywnica: Skoro nie nisza, to dlaczego jeszcze nie zawojowała połowy świata?

Ciernik: Do zawojowania świata brakuje chyba dwu cech (albo chociaż jednej z nich): rewelacyjnego, a najlepiej na dodatek jeszcze charakterystycznego stylu oraz niesamowitej, wciągającej akcji. Tego w „Teatrze Węży” nie ma. Język jest przyzwoity, akcja niezła, całość zupełnie fajna, ale ogona nie urywa.

Pokrzywnica: Oj, języka nie doceniasz. Jest więcej niż przyzwoity – jest naprawdę dobry. Tyle nazw własnych wymyślić, i to ładnie brzmiących – to jest sztuka! Akcja… hm, rzeczywiście ma w sobie coś z gry, zwłaszcza w pierwszym tomie. A jak Ci się podoba świat wymyślony przez Agnieszkę Hałas? Jej magia? Andrzej Pilipiuk stwierdził, że ona jest heretyczką i w innych czasach za takie pisanie spłonęłaby na stosie! (Tutaj Autorka pożeranego dzieła pisnęła, że to Ciećwierz, Paweł Ciećwierz tak mówił, nie Pilipiuk! Coś mi się w ptasim łebku poświergoliło.).

Ciernik: Bardzo ładnie zaczerpnęła z zachodniej tradycji okultystycznej i podała te motywy na swój własny sposób. Podoba mi się. Wykreowana rzeczywistość jest spójna, przemyślana, dopracowana i nawet nie razi mnie lucyferia w świecie, w którym nie było Lucyfera.

Pokrzywnica: Nie musiało być. Mogła przecież powstać nazwa napoju „niosącego światło” bez pośrednictwa imienia „niosącego światło” demona. Gorzej, hi hi, że w tym świecie nie było także łaciny… Ale o tym też przecież możemy zapomnieć, wystarczy, że nazwa pięknie brzmi. Jak wiele innych nazw w tym świecie.

Ciernik: Lucyfera nie było, ale za to jest mnóstwo innych demonów! A prócz nich, mamy też żywiołaki, larwy, ifryty, istoty astralne, dusiołki, sigile, chowańce, inkarnacje magów, transy…

Pokrzywnica: I homunkulusy! Wampiryczne, zębate homunkulusy!

Ciernik: Jest i Tarot w postaci Wielkich i Małych Arkanów (ciekawskim polecam zapoznanie się z  interpretacjami tych drugich i porównanie ich z akcją powieści).

Pokrzywnica: Agnieszka Hałas złapała i wplotła też w to wszystko mity nowoczesne. Zwłaszcza jeden, bardzo ważny mit. Bohater nie pamięta swojej przeszłości. Ma jedynie strzępki wspomnień, coś zna, o czymś majaczy, coś mu się kojarzy…  Mnie się też coś kojarzyło. Czułam, że coś znam, coś pamiętam. Że ciepło, ciepło, coraz bliżej… aż w połowie drugiego tomu pacnęłam się w czoło! Światem rządzą dwie siły: Czerń i Srebro, tak? Symbolem Srebrnych jest gwiazda. Kto (w naszym świecie, nie w tym wykreowanym) legitymuje się znakiem srebrnej gwiazdy? Są rywalizujące ze sobą Doliny, a Srebrni są przeciwko nim wszystkim. Co Ci to przypomina? Prawo magów: nie ma bezinteresownych przysług, za każdą trzeba zapłacić. Skąd my to znamy? I wreszcie: główny bohater – postrzegamy go jako dobrego, jesteśmy po jego stronie, współczujemy mu, chociaż on posługuje się mocą Czerni! To facet z blizną. Uwikłany w sploty losu, bezlitosne pułapki przeznaczenia. Bohater  tragiczny. Przecież go dobrze znamy! Nie z tamtego, pełnego czarów świata fantasy, ale z naszego. Już go widzieliśmy, tylko miał wtedy na sobie inny strój. Znamy ten klimat, chociaż w wersji niemagicznej!

Ciernik: Wiem, kogo masz na myśli! Ja przy lekturze pierwszej części trylogii nie mogłem się opędzić od skojarzeń z Planescape: Torment! Ha! „Dwie karty”nawet mają formę klasycznego rpg-a: wolno rozwijająca się główna linia fabularna i masa pobocznych questów. Ale Tobie chodzi o pewien rewelacyjny film Coppoli, prawda?

Pokrzywnica: Najpierw powieść Mario Puzo. A potem tak, film Coppoli. Twarz Krzyczącego w Ciemności to jest niewątpliwie twarz Michaela Corleone, a właściwie Ala Pacino, bo taka się utrwaliła w naszym nowoczesnym micie. Każdy bohater z ciemnej strony mocy, po Michaelu, musi mieć w sobie coś z młodego Corleone. A Brune Keare ma całkiem sporo. I ten świat ma całkiem sporo ze świata rozgrywek mafijnych.

Ciernik: Nie tylko mafijnych. Zwróć uwagę na zasady podpisywania cyrografów: agentem danej frakcji nie może zostać byle kto. Kontrakt jest wyróżnieniem i oferuje się go tylko osobom już posiadającym moc i władzę! Czy to nie przypomina masonerii i stereotypów z nią związanych? Z kolei kiedy patrzymy na Srebrnych, to nie sposób uciec od skojarzeń z Inkwizycją. Jednak u Hałas Srebro przymyka trochę oko na działanie Czerni. Srebrni do pewnego stopnia akceptują istnienie i działanie Czarnych, nie pragną unicestwić ich całkowicie i zetrzeć w proch.

Pokrzywnica: Bo to nie jest Inkwizycja tylko policja! Kto w naszym świecie nosi srebrną gwiazdę?

Ciernik: Strażnik Teksasu!

Pokrzywnica: Właśnie! Srebrni są strażnikami Ekwilibrium – czyli porządku świata. A Czarni – to mafia, która ten porządek zakłóca. I to nie jest przypadek, że antagonistą Czerni jest Srebro, a nie Biel. Hałas rozmontowała opozycję dobro-zło przedstawianą symbolicznie jako walka Czerni i Bieli. W jej świecie dobro i zło nie dzielą się w ten sposób. A żeby było śmieszniej: w trzecim tomie pojawia się rzeczywiście policja. Ale to tylko figurki, żywcem wyjęte z książkowych kryminałów i sensacyjnych seriali. Prawdziwą policją tego świata są Srebrni.

Ciernik: Łamiąc tę opozycję, autorka  odeszła od tradycyjnego podziału, jakim jest zabarwione myślenie judeochrześcijańskie i zrobiła zgrabny ukłon w stronę herezji oraz filozofii Wschodu. Widać tutaj pewną zbieżność z myśleniem taoistów oraz animistów.

Pokrzywnica: Są Czarni i Srebrni, ale nie ma dobrych i złych. No właśnie: jak Ci się podobają postacie?

Ciernik: Niezłe, ale zabrakło mi tam kogoś, do kogo mógłbym się mocniej przywiązać. Kogo żałowałbym, gdyby zginął. Najbardziej polubiłem Marshię Lavalle, zwłaszcza w drugim tomie, gdy stała się bardziej ludzka.

Pokrzywnica: Uuuu, to masz pecha! To całe „bycie ludzką” Twojej ulubionej bohaterce nie wyszło na zdrowie…

Ciernik: To prawda, ale właśnie dzięki temu stała mi się bliska. Podoba mi się, że postacie w „Teatrze Węży”, nawet te epizodyczne, są z krwi i kości. Mają zalety, ale i wady (świetny pomysł z nałogiem Krzyczącego!), dzięki temu łatwo się z nimi utożsamić. A wiesz, co pomyślałem, kiedy skończyłem czytać? Ilu znamy ka-ira? Ilu ich chodzi pomiędzy nami? Czyż Polacy nie są narodem lubującym się w cierpieniu, czerpiącym z niego siłę? Przecież nic tak nie podkręca naszych krajanów jak rozmowy o byłych, aktualnych lub nieuchronnie się zbliżających nieszczęściach. Karmimy się bólem!

Pokrzywnica: Ilu znam ka-ira? Zaskoczyłeś mnie... Raczej nie widzę wokół siebie pasjonatów cierpienia. Chociaż ja w ogóle mało widzę, bo jestem zbyt zapatrzona w siebie. Ale fakt, że lubimy, jako naród, marudzić, narzekać, krytykować i zazdrościć. Może rzeczywiście nasz kraj nadawałby się na ojczyznę Czarnych Magów. Tylko że ka-ira muszą być rozsądni. Muszą panować nad darem, żeby nie popaść w szaleństwo. A ci wszyscy taplający się z upodobaniem w cudzym cierpieniu nieszczęśnicy to raczej szaleńcy, niż praktykujący magowie. Za głupi jesteśmy na magię.

Ciernik: Za głupi, ale przyznasz, że wampiryzm jednak w nas drzemie!

Pokrzywnica: Może naszymi przodkami były jakieś zębate homunkulusy? Kto wie…

7 komentarzy:

  1. Dyskusja fascynująca :D Ale jedną rzecz muszę sprostować: to, że jestem heretyczką i spłonęłabym na stosie, napisał nie Pilipiuk a Paweł Ciećwierz, i napisał to o innej książce... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I wszystko jasne. :)

    Dzięki za sprostowanie i za dobrą lekturę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz się zdarza, że coś przeczytałem zanim pojawiła się dyskusja... Moja opinia o 2 kartach jest podobna do kolegi Ciernika - to byłaby dobra powieść, gdyby nie brak zindywidualizowanego stylu (który miejscami jest wręcz "szkolny"). Brakuje mi też plastyczności obrazu - nie wiem jak wy, ale nie "widzę" tego miejsca, nie czuję jego klimatu nastroju itd. Trzecia rzecz to konstrukcja świata przedstawionego przypominająca raczej worek, do którego wsypano możliwie dużą ilość pomysłów niespecjalnie dbając o ich konieczność z punktu widzenia fabuły.
    Z pozytywów - nie sposób odmówić autorce wyobraźni, gdyby jeszcze nie ponosiła jej czasem w kierunkach zgoła nieprzewidzianych :)
    Prawdę mówiąc, miałem zatrzymać się na I tomie, ale wasza dyskusja chyba jednak skłoni mnie do sięgnięcia po następne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcam do sięgnięcia pod drugi tom. Jak dla mnie jest on o wiele bardziej przemyślany, mniej tu przypadkowości. jest też plastyczniej i bardziej klimatycznie. Uważam, że jest najlepszy z całego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też uważam, że drugi tom jest najlepszy. Za to trzeci - najbardziej "mafijny".

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra - wygraliście :) Biorę się za kolejne tomiszcze

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziel się wrażeniami. :)

    OdpowiedzUsuń