czwartek, 25 września 2014

„Opowieści osobliwe: Brak danych”, słuchowisko

Upolowane: „Opowieści osobliwe: Brak danych”, słuchowisko

Ciernik: Pamiętasz, jak kiedyś upolowaliśmy słuchowisko?

Pokrzywnica: Jasne, to była Księga Kruka.

Ciernik: Ekipa pod wodzą Michała Ochnika (scenariusz) i Dawida Banasiuka (realizacja) nie próżnuje.

Pokrzywnica: Zrobili kolejne?

Ciernik: Żeby tylko! Wymyślili całą antologię do słuchania. Będzie się nazywała: „Opowieści osobliwe”.

Pokrzywnica: Fajny pomysł!

Ciernik: Pierwsza część ma tytuł „Brak danych”.

Pokrzywnica: Wysłuchałam. Jest dużo lepsza niż „Księga Kruka”. Widać, że ekipa wzięła sobie uwagi do serca, wyciągnęła wnioski i naprawdę dużo poprawiła.

Ciernik: Tak, chociaż trochę szkoda, że tutaj jest mniej muzyki. W „Księdze Kruka” mi się podobała. Tutaj za to dźwięki lepiej uzupełniają tekst. Najlepiej by było połączyć obie te rzeczy.

Pokrzywnica: Teraz to jest rzeczywiście słuchowisko: nie ma gadania, że bohater wstaje, myje zęby i tak dalej, tylko słychać głos komputera: „Dalsze leżenie w łóżku jest bezcelowe”, a potem odgłosy lecącej wody i szorowania. A komputer gada i gada… Bardzo fajnie pomyślane.

Ciernik: Jest sporo zabawnych tekstów, i w ogóle fajnego poczucia humoru. To dobry kierunek. Podoba mi się, że to wszystko jest wyważone, nie zrobili parodii.

Pokrzywnica: Tak, mnie też się to wyważenie spodobało. Jest zabawnie, ale bez przesady, nie chodzi tylko o chichot, mamy też trochę niesamowitości, zagadkę, zaskoczenie. Dokładnie wszystko to, czego oczekuję od „opowieści osobliwej”.

I tym razem widać, że obsada została przemyślana. Okazuje się, że nie trzeba koniecznie walczyć z końcówkami  –om , używanymi zamiast –ą. Można je przypisać komputerowi i wtedy przestają brzmieć z białostocka, a stają się charakterystyczną cechą mowy maszyny i nie rażą. Dobrze (i sprytnie) wykorzystane wady stają się zaletami. Pozostałe postacie też są dobrze obsadzone, szczególnie Jason, który brzmi jak rasowy czarny charakter i wnosi do opowieści dodatkową zagadkę, bo człowiek wciąż się zastanawia, co też on, u licha, knuje…

Ale ja bym pozwoliła sobie odejść od tekstu w tych miejscach, gdzie słychać czytanie. To się zdarza często w kwestiach głównego bohatera, który chyba nie jest do końca dobrze napisaną postacią. Jeśli czegoś nie można zagrać, udać przeżywania, to znaczy, że tekst na to nie pozwala. Lepiej by było wtedy odejść od scenariusza i dać postaci możliwość swobodnego wyrażenia emocji – może okazałoby się, że zamiast O, kurwa! bardziej prawdziwie zabrzmi przyspieszony oddech albo westchnienie? Wydaje mi się, że tej postaci zabrakło tak zwanej metryczki, czyli tego wszystkiego, co aktor (a i pisarz także!) o swojej postaci wiedzieć powinien, a co na pozór wygląda na niepotrzebne, bo nie ma żadnego znaczenia dla konkretnego tekstu. Ale to jest potrzebne, bo dzięki znajomości historii życia postaci, wiemy (to znaczy: pisarz lub aktor wie) czy ona powie: O, żesz szlag!, czy może raczej: A niech to kulawy jeż! (tu ukłony dla Agnieszki Hałas – twórczyni tego uroczego przekleństwa). Słuchacz albo czytelnik tego wszystkiego się nie dowie, ale właśnie to zadecyduje, czy postać wyda mu się prawdziwa, czy nie. W „Braku danych” główny bohater, Max, wydaje się chwilami nieprawdziwy, drewniany.

Ciernik: Coś w tym jest. Słuchowisko nie złapało mnie za jaja. Ale może to wcale nie jest wina  scenariusza? Główny bohater (czyli najważniejsze ogniwo) gra płasko i bez emocji. Może po prostu brakło jeszcze doświadczenia aktorskiego? Cóż tu można poradzić? Ot, ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Słuchać słuchowisk w Dwójce, słuchać lepszych od siebie, próbować stosować ich patenty.

W tym konkretnym przypadku (a rada pewnie będzie dotyczyć całej serii, skoro to ma być groza) brakło narastających emocji. Początek jest OK. Mamy znudzonego, niewyspanego bohatera. Jednak potem dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, a bohater reaguje na to jakby nieadekwatnie emocjonalnie. Tutaj powinna narastać jakaś psychoza w głosie, a w więc w zachowaniu. Zamiast tego mamy kilka wybuchów gniewu i tyle. Ale to jest problem który sygnalizowaliśmy już przy okazji „Księgi  Kruka”.

Muszę jednak przyznać, że pomysł stworzenia takiej antologii uważam za bardzo dobry. Krótkie teksty z zaskakującymi zaskoczeniami… Trochę mi to przypomina klimatem te stare, czarno-białe amerykańskie cykle o kosmitach, duchach, i tak dalej. Fajna rzecz.

Pokrzywnica: No, i jeszcze trzeba wspomnieć o asie w rękawie. Kapitan! Co za głos! Mógłby zagrać faraona albo bóstwo jakieś!

Ciernik: Ja uważam, że kapitan powinien wystąpić razem z Fokusem!



Pokrzywnica: Rzeczywiście, pasowałby idealnie!

Ciernik: Ciekawe, co Fokus na to?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz