poniedziałek, 13 października 2014

Agnieszka Żak „Karaluch w uchu” - uzupełnienie

Upolowane:  Agnieszka Żak „Karaluch w uchu”, e-book - uzupełnienie

Ciernik: „Karaluch w uchu” okazał się kolejnym, po „Kocie na sznurku”, e-bookiem, którego dostaliśmy w wersji niepełnej. Selfpublisherzy nie mają lekkiego życia. Jak nie problemy (bo brak, to jednak problem) z redakcją lub korektą, to trudności z formatowaniem. W tradycyjnym wydawnictwie o techniczną poprawność e-booka dbają (a przynajmniej powinny) osoby znające się na formatowaniu tekstu pod różne czytniki. Nie chodzi tu tylko o dwa podstawowe formaty: .mobi dla Kindle'a oraz .epub dla innych czytników, ale również samego .epuba trzeba przetestować właśnie pod kątem poszczególnych czytników jakimi mogą dysponować potencjalni odbiorcy. Dla autora wydającego samodzielnie to może być kłopot, a potem jest to kłopot także dla czytelnika.

Pokrzywnica: Przy „Kocie na sznurku” łatwiej było odkryć, że coś jest nie tak, bo opowiadanie Agnieszki Hałas urywało się w połowie. Na szczęście, problem został szybko naprawiony i e-book rozesłano odbiorcom w poprawionej wersji. Z „Karaluchem w uchu” sprawa była bardziej skomplikowana, bo okazało się, że kupiłam egzemplarz, w którym brakowało aż dwóch opowiadań! Jedynie przeglądając uważnie spis treści (czego, przyznaję samokrytycznie, nie zrobiłam) można było się zorientować, że czegoś brak. A był to brak spory, bo dwa teksty z sześciu to jedna trzecia książki! Na szczęście autorka, przeczytawszy naszą dyskusję, domyśliła się, że dwa teksty przemilczeliśmy, przytomnie zareagowała i dosłała nam poprawiony egzemplarz. Istnieje jednak ryzyko, że ktoś z czytelników nadal ma „Karalucha w uchu” tylko z czterema opowiadaniami, choć powinno być ich sześć.

Ciernik: O ile wiem, to na platformie, z której korzystaliśmy, e-book został już podmieniony, ale gdyby któryś z naszych czytelników zastanawiał się, o jakich opowiadaniach z „Karalucha…” my właściwie teraz rozmawiamy, to najwyższy czas, żeby skontaktować się z autorką choćby poprzez Facebooka i poprosić o dosłanie pełnej wersji.

Pokrzywnica: A ja już wiem, dlaczego autorka zapytała przede wszystkim o „Zmęczenie” – ono wyjaśnia pewną kwestię, nad którą zastanawialiśmy się w tamtej dyskusji. I pewnie po tym poznała, że tego tekstu nie czytaliśmy. Natomiast nie dziwię się, że nie zapytała o drugi zagubiony: „Strachy z dzieciństwa”. To akurat najsłabsze opowiadanie w całym zbiorze. Składa się z dwóch części i, o ile pierwsza ma swój urok, mówi coś prawdziwego o dzieciństwie, przywołuje jakieś wspomnienia dawnych koszmarów, o tyle ta druga jest, moim zdaniem, zupełnie nieudana, trąci uproszczeniem i sztucznością.

Ciernik: „Strachy z dzieciństwa” są rzeczywiście słabe. Jednak podobało mi się w nich pokazanie bezkompromisowego sposobu myślenia dzieci. Co ciekawe, Michałek bardzo przypomina chłopaka z opowiadania „Karaluch w uchu”, a główna bohaterka znowu jest czarownicą. Tym razem wszyscy są po równo źli: dzieci, zwierzęta, potwory.

Natomiast „Zmęczenie” aż się prosi o wydłużenie go do powieści! Klimat zawieszonego, zapętlonego w koszmarze miasta, detektyw, z jednej strony dosyć obcy, a z drugiej pokazany tak, że od razu poczułem do niego sympatię, martwiłem się o jego los. Powolne popadanie w obłęd, odrealnienie. No i oczywiście to, co Agnieszka Żak lubi najbardziej – brud, flegma i inne wydzieliny – też tu są, chociaż w niewielkiej ilości. Jednak znowu nie przemówiło do mnie zakończenie.

Pokrzywnica: To opowiadanie przypominało mi klimatem (a trochę też kreacją głównego bohatera)  film „Bezsenność” w reżyserii Christophera Nolana. Tylko w opowiadaniu Agnieszki Żak zamiast białych nocy, mamy szare dni. W końcówce „Zmęczenia” znajdujemy odpowiedź na pytanie, dlaczego ciało musi podlegać upodleniu: bo owo upodlenie i cierpienie oczyszcza duszę. To wydało mi się takie… średniowieczne i dla mnie nieprzekonujące. Mam wrażenie, że narrator całego zbiorku jest dotknięty jakimś rodzajem ślepoty i konsekwentnie nie dostrzega niektórych aspektów fizycznej egzystencji. Ale trzeba przyznać, że opis tytułowego zmęczenia jest naprawdę dobry. Ładnie grają szczegóły, uczucie przytłoczenia niepostrzeżenie narasta aż do finału. Opowiadanie świetne, tylko właśnie ten finał trochę rozczarowuje, coś tam się za prosto, za łatwo potoczyło.

Ciernik: Niestety, końcówki to słaba strona wielu tekstów z tego zbiorku. Nie ma dobrych twistów, brakuje też zakończeń otwartych, zasiewających w umyśle czytelnika jakieś nietypowe spojrzenie na to, co się wydarzyło. O ile Agnieszka rewelacyjnie panuje nad klimatem, całkiem nieźle nad psychologią i relacjami między bohaterami, o tyle teksty wydają się często niedomknięte, niepełne, zakończone w niesatysfakcjonujący mnie sposób. Przykładem rzeczywiście jest to „średniowieczne” odwołanie do oczyszczenia duszy, kompletnie niewystarczające odbiorcy chociaż troszeczkę oczytanemu. Bo to, że narrator ma fiksację na punkcie dualizmu brudnego ciała i czystej duszy, to jeszcze przecież nic złego. Problem w tym, że czytelnikowi to się jakoś nie udziela…

1 komentarz:

  1. […] Mój zbiorek opowiadań fantastycznych doczekał się pierwszej recenzji – o wrażeniach z lektury możecie przeczytać na blogu Leniwiec Literacki. Recenzja jest dwuczęściowa, co wynikło z drobnych problemów technicznych z e-bookiem. Część pierwszą znajdziecie tutaj, a część drugą tutaj. […]

    OdpowiedzUsuń