sobota, 20 grudnia 2014

Ryszard Rychlicki „Wysprzątane miejsca”

Upolowane: Ryszard Rychlicki „Wysprzątane miejsca”, papier

Ciernik: Uff, przeczytałem.

Pokrzywnica: Nie było łatwo, co? Wydawnictwo Papierowy Motyl wydało dość dziwną książkę.

Ciernik: Fakt.

Pokrzywnica: Mnie też się tę powieść trudno czytało. Dopiero wprowadzenie pod koniec postaci Małgorzaty, uświadomiło mi, dlaczego. Mamy tu absolutnie nijakiego, kompletnie przezroczystego bohatera, prawda?

Ciernik: Mamy bohatera wręcz hipotetycznego! On nic, tylko stawia hipotezy i planuje rozmowy…  Ja mogę zrozumieć, że powieść opiera się na bohaterze, zamiast na fabule. Ale żeby w książce opartej na bohaterze właśnie ten bohater był najsłabszym ogniwem?

Pokrzywnica: A jak myślisz: dlaczego? Jaki mógł być cel napisania takiej dziwnej książki z nieistotną tak naprawdę (i w większości nie dziejącą się, lecz złożoną z domysłów bohatera) sekwencją wydarzeń i na dodatek jeszcze z przezroczystym bohaterem? Pamiętasz w ogóle, jak on ma na imię? Czy to imię tam w ogóle pada choć raz?

Ciernik: Nie pamiętam, ale chyba nie. Facet jest przezroczysty i bezimienny. Jedyny fragment z akcją to historia Smutnego i zamówionego przezeń obrazu. Fajna historia! Co z tego, skoro poboczna, marginalna.

Gdybym miał szukać sensu, celu użycia tego typu bohatera, to powiedziałbym, że świetnie pokazuje on, jak łatwo jest zmarnować własne życie, egzystując niejako obok, nie uczestnicząc w nim za bardzo.

Bohater nie robi nic, a jeśli już za coś się zabiera, to są to działania pozorowane. Zamiast pracować, zostawia wszystko na ostatnią chwilę, a na końcu i tak nie robi tego, co powinien, za to wymyśla sposób na oszukanie szefa. Znam takich ludzi. Są bardzo kreatywni w szukaniu wymówek, zamiast użyć tej energii do zrobienia tego, co do nich należy.

Pokrzywnica: Mnie się wydaje, że on nieustannie szuka luster, szuka swoich odbić w oczach innych ludzi, żeby przekonać się, że istnieje, a potem ucieka, bo jest faktem tego swojego istnienia rozczarowany. Nie tym, jak się w tych oczach odbija, nie tym, że jest kim jest, a chciałby być kimś innym. On wygląda jak ktoś, kto nie chce istnieć w ogóle. Depresja? Ale jeśli tak, to głęboko ukryta, niewidoczna nawet dla niego samego.

Ciernik: A ja myślę, że on ucieka przed wymaganiami innych osób, którym mógłby nie sprostać, które go przerastają. Ucieka przed Małgorzatą – na myśl o tym, że coś zaczyna się psuć, woli zaatakować pierwszy. Ucieka też przed szefem – ciągle zwodzi go, kłamie i pozoruje pracę.

To jest facet, który żyje hipotetycznie. Zamiast działać, woli obserwować tapety. Najważniejsze wydarzenia rozgrywają się w jego głowie, a życie płynie sobie obok. Dopiero młodsza Dorota wydaje się wyzwaniem na miarę jego możliwości.

Pokrzywnica: Ale on nie ma Dorocie nic do zaoferowania! Chciałby pobawić się jej ciałem i tyle. Żadne uczucia go nie interesują, ani jej, ani nawet jego własne.

Ciernik: Owszem, on nie ma tej kobiecie nic do zaoferowania, ale za to ona okazuje się całkiem sprytną osobą i wygląda na to, że ma niezłe podejście do bohatera. Nie naciskając zbyt mocno, potrafi jednak do niego przemówić, wbić mu szpilę i ściągnąć na ziemię. To chyba dobra strategia, gdy się ma do czynienia z emocjonalnym tchórzem.

Pokrzywnica: Dorota nie da rady. Nic nie wskóra, dopóki jemu nie zależy. A właśnie nie zależy. Małgorzata była mocna, konkretna. On się boi Małgorzaty, bo wie, pamięta, że ona zmuszała go, żeby był, istniał, decydował, działał. Nie dawała mu szans na kombinacje i hipotezy. No to zwiał. I żyje (a raczej udaje, że żyje) w pustce, sam coraz bardziej pusty. Myślisz, że to może być przyjemne?

Ciernik: Praktykujący medytację znają takie momenty swoistego zawieszenia umysłu w nieokreślonym, ale dosyć miłym stanie. Są one bardzo poważną przeszkodą w medytacji właśnie dlatego, że są takie miłe, a praktykujący może zwodzić siebie latami i nigdy nie wyjść z nich, marnując cały swój czas. Tak, to może być przyjemne. Tak długo, jak długo uda się odwlekać konsekwencje.

Pokrzywnica: A jakie mogą być właściwie te konsekwencje? W sumie facet nie robi nic złego, ot, pałęta się bez sensu po życiu, wymyśla warianty wydarzeń, trochę kłamie, ale przecież krzywdy wielkiej nikomu nie robi... Marnuje czas, mówisz... A czy ci z nas, którzy zasuwają całymi dniami w robocie, której nienawidzą, robiąc kariery, które do niczego im nie są potrzebne, czy oni – czy my – nie tracimy czasu?

Ciernik: Oj, daj spokój! Jasne, że zawsze możesz ustawić definicję tak, żeby udowodnić, iż wszyscy tracimy czas, albo wręcz przeciwnie. Wybierasz jak chcesz. Jedno jest niezaprzeczalne – wszyscy się urodziliśmy i wszyscy skończymy w piachu. Co robimy z danym nam czasem „pomiędzy” to nasza sprawa.

Pokrzywnica: No to facet żyje źle czy dobrze? Warto być przezroczystym? Mnie się to wydaje trochę smutne, stąd skojarzenie z depresją. Ale byłaby to dziwna depresja, bo on sam na smutnego nie wygląda. Z drugiej strony – na szczególnie zadowolonego też nie. Myślisz, że z Małgorzatą było mu źle? Czy może tylko niewygodnie i wybrał emocjonalne lenistwo?

Ciernik: A narkoman żyje źle czy dobrze? Warto brać narkotyki? Czy życie poniżej swoich możliwości to krzywdzenie siebie? Każdy musi znaleźć własną odpowiedź. Jeśli ktoś żyje za swoje pieniądze poniżej możliwości, nikomu jednak krzywdy nie robiąc, nie widzę problemu. Jeśli ktoś robi to za pieniądze szefa, który się na to nie zgadza, przy okazji uciekając od osoby bliskiej, pozostawiając ją z wielkim znakiem zapytania, a na dodatek dążąc do katastrofy, to myślę, że żyje źle. Wszyscy wiemy, że ten jego stan nie będzie trwał wiecznie, że konsekwencje prędzej czy później nadejdą.

Pokrzywnica: A co byś zrobił na jego miejscu? Jak próbowałbyś z całej tej sytuacji wyjść?

Ciernik: Pewnie uciekłbym w pracę, szczególnie że byłoby w co. Gdybym był emocjonalnym tchórzem, na pewno nie chciałbym się konfrontować z Małgorzatą, więc harowałbym od rana do wieczora i przynajmniej ta jedna rzecz byłaby zrobiona dobrze. Poza tym zaszalałbym z Dorotą!

Pokrzywnica: Zaszalałbyś? Ha, to długo byś pewnie nie czekał na te konsekwencje…

Wracając jednak do powieści: jak Ci się podoba styl autora?

Ciernik: Niezły, chociaż jak dla mnie zbyt rozwlekły. Chciałbym przeczytać coś napisanego w ten sposób, ale z konkretną fabułą. Mogłoby wyjść całkiem ciekawie.

Pokrzywnica: Mnie strasznie męczyły długaśne, przekombinowane zdania. Może bohater tak myśli, z zawijasami i zakrętasami, ale źle mi się to czytało. Tam, gdzie jest krócej, konkretniej (historia z obrazem) jest lepiej. Może rzeczywiście przy bardziej dynamicznej akcji takie rozwlekłe wstawki pojawiające się tylko od czasu do czasu, a nie wciąż, byłyby bardziej strawne. I niezbyt podobał mi się chwyt z tłumaczeniem wszystkiego (łącznie z nazwami miast) na polski. O ile można jakoś znieść „tiszirt” (dlaczego nie „tiszert”?) czy „koka-kolę”, o tyle „Kale” to naprawdę nie jest to samo, co „Calais”. Na początku myślałam, że ten zabieg ma sens, że bohater „tłumaczy sobie” w ten sposób rzeczywistość francuską i w ogóle zachodnią na polską, ale przecież „Kale” pojawia się w reminiscencji, ta scena dzieje się we Francji! Nie rozumiem, dlaczego w całej książce konsekwentnie stosowane są te dziwacznie brzmiące spolszczenia.

Ciernik: A, tak. Mnie też irytowała ta maniera. Ale cieszę się, że przeczytałem „Wysprzątane miejsca” ze względu na historię Smutnego. Szkoda, że to nie ona stanowiła rdzeń opowieści.

Pokrzywnica: Mnie się podobała Małgorzata. Fajna, krwista postać. I on od niej uciekł! Chętnie bym przeczytała historię tego romansu – dzięki Małgorzacie moglibyśmy poznać również i głównego bohatera. A tu nic z tego, poznajemy go (a właściwie wcale nie poznajemy) kiedy jest już  pozamiatane. Wysprzątane. Szkoda.

1 komentarz:

  1. Dziękuję za przeczytanie i wnikliwy komentarz. Bohater hipotetyczny - to bardzo dobre odczytanie!
    Dorzucę tylko, że książka ukazała się ponad 3 lata temu, napisana zaś została w ubiegłym dziesięcioleciu. Istnieje więc szansa, że nowsze produkcje wolne będą od wskazanych przez Was niedociągnięć :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń