niedziela, 7 grudnia 2014

Marcin Orlik „Piaskospanie”

Upolowane: Marcin Orlik „Piaskospanie”, e-book

 Ciernik: Zjadłem. Ale jestem rozczarowany. To było słabe!

Pokrzywnica: E, wcale nie. Wymień wady!

Ciernik: Przede wszystkim bohater, którego los jest mi całkiem obojętny. Lewy jest półprzezroczysty, trudno poczuć do niego jakąkolwiek sympatię. Już bardziej podobał mi się Prawy, który przecież nie jest głównym bohaterem, czy inne postacie, już całkiem poboczne.

Pokrzywnica: A jaki ma być? To schizofrenik! Mnie się Lewy podoba, choć jest nieco płaski i nie zawsze zrozumiały, ale właśnie taki musi być. Jest bowiem (chyba nie będzie to spojler, dużo nie zdradzę, bo orientujemy się w sytuacji już na samym początku) tylko częścią osoby, nie całością – to zresztą uważam za fajny, choć nie do końca zrealizowany pomysł. Nie do końca zrealizowany, bo czasem autor daje się ponieść konwencji i wtedy Lewy bywa wręcz zbyt pełny – ma instynkt, miewa przeczucia, a nie powinien ich mieć.

Ciernik: Druga rzecz to akcja, która z jednej strony pędzi na złamanie karku (ciągle jakieś zwroty) a z drugiej – po którymś tam zwrocie miałem dość. Zacząłem się najnormalniej w świecie gubić, co, po co, gdzie i tak dalej.

Pokrzywnica: Znów się nie zgadzam. Pęd akcji i zwroty także mi się podobały, łącznie z wynikającym z nich zagubieniem. Bo przecież jak inaczej miałoby być we śnie?

Ciernik: A niech sobie są zwroty i pęd, ale w tym wypadku zagubienie zniechęca do dalszej lektury. A zniechęca, bo dochodzimy do trzeciego zarzutu: całość jest emocjonalnie płaska! Niby kołowrót, dużo się dzieje, ale spływało to wszystko po mnie jak woda po kaczce. Szkoda, bo początek był bardzo zachęcający.

Pokrzywnica: Z tym zarzutem mogę się zgodzić. Rzeczywiście mamy tu niedosyt emocji. Ten sen jest śniony w sposób zbyt kontrolowany, z chyba trochę za dużym dystansem. Ale… ha, tu Cię zaskoczę, niczym Hiszpańska Inkwizycja: to też jest uzasadnione! Przecież emocje kumulują się w jednej, konkretnej postaci!

Ciernik: Taki bohater jak Lewy nie może, po prostu nie może, się podobać! Bohater bez Cienia zawsze będzie nudny, a tu autor właśnie kogoś takiego kreuje. O ile sama koncepcja jest faktycznie  ciekawa, to jednak taki bohater nigdy nie da rady pociągnąć całej fabuły! Poza tym, skoro Prawy jest jego Cieniem, Lewy powinien być tylko Personą, wyidealizowaną maską (a więc znowu nuuuudy). Nie jest. Jest nie wiadomo czym.

Pokrzywnica: Tylko, że tutaj wcale nie jest oczywiste, że to ma być konkretnie bohater bez Cienia. To jest po prostu postać bez pewnej części, ale wcale nie wiemy, jakiej (miałam wrażenie, że nie wie tego do końca również sam autor). Pod koniec następują próby (moim zdaniem,  niepotrzebne) zwrócenia uwagi na tę zagadkę i wyjaśnienia jej, ale te wytłumaczenia są bardzo powierzchowne, upraszczające. Uważam, że lepiej byłoby zostawić tę tajemnicę w spokoju. Niech sobie czytelnik sam próbuje określić, co właściwie zostało od Lewego oddzielone (tak naprawdę, to nawet nie w pełni oddzielone, bo komunikacja przecież jest).

Ciernik: Rzeczywiście lepiej by było, ale niestety na początku ostatniego rozdziału autor wyłożył kawę na ławę, rozminowując tak ładnie pracujący symbol, jakim był Prawy, sugerując jednocześnie, że mamy do czynienia właśnie z Cieniem a w najgorszym wypadku z jego częścią.

Poza tym wszystkim nie pasują mi sny w „Piaskospaniu”. Są zbyt logiczne. Sny takie nie są. Prawdziwy sen to pójście po bandzie, pełne absurdów, w które wierzymy, jakby były oczywistością. A tu mamy głównie pomieszanie i zapętlenie.

Pokrzywnica: Nikt nie mówi, że to są „prawdziwe” sny. Wręcz przeciwnie – narrator niejednokrotnie powtarza: „To nie jest sen, to piaskospanie”, a więc coś innego. Te sny mają prawo wyglądać nieco inaczej niż nasze codzienne, czy tam conocne. I wrażenie miałam rzeczywiście takie, jakbym uczestniczyła w jakimś półśnie kontrolowanym, chwilami nadmiernie kontrolowanym, a z drugiej strony – odciętym od źródeł wiedzy. Jedna z końcowych scen jest, na przykład, wyraźną aluzją do biblijnej walki Jakuba z aniołem. I ta scena mi się podobała (w ogóle uważam, że właśnie ta walka stanowi właściwy finał i tu powinna się ta opowieść skończyć, dalej czytałam już bez jakiegokolwiek zainteresowania czy napięcia, raczej z poczuciem, że coś się ciągnie niepotrzebnie). Ale została przedstawiona tak, jakby autor wszystko sam wymyślił i w ogóle nie zauważył, że czerpie z Biblii. To trochę irytujące, trąci jakąś taką... ignorancją. I ta nadmierna kontrola, ten dystans, trochę mi przeszkadzały. Ta książka byłaby lepsza, gdyby dało się ją trochę bardziej przeżywać, a nie tylko oglądać wydarzenia z boku jak film. Ale nie jest to książka zła, raczej średniak.

Ciernik: Nie oszukujmy się, nie chodzi o te niedociągnięcia koncepcyjne. Tego nie ustrzegła się nawet królowa fantastyki, Ursula Le Guin w pierwszej części „Ziemiomorza”. Tam przecież też mamy bohatera, który wypchnął swój Cień na zewnątrz i potem musiał się z nim bujać, ciągle Cień posiadając.

Chodzi o to, JAK to jest napisane. Jeśli jest napisane dobrze, nie mamy pretensji. W przypadku „Piaskospania” mamy słaby warsztat, przez co książka jest nudna, a niedociągnięcia zaczynają kłuć w oczy.

Jest tam, owszem, kilka niezłych pomysłów i fajnych obrazów. Mnie najbardziej podoba się to, że Prawy nie ma ust – cała symbolika tego. To bardzo działało na moją wyobraźnię.

Ale jest też sporo rzeczy niezrozumiałych lub niepotrzebnych. Nie chcę tu za bardzo spojlerować, ale jak myślisz, po co była ostateczna przemiana pająka?

Pokrzywnica: Zastanówmy się. Jest to przesunięcie na osi opozycji od brzydkiego do pięknego, od zwierzęcego do ludzkiego, od niemego do mówiącego, od broniącego do wymagającego obrony. Co to może oznaczać? Dodatkowo mamy jeszcze pewnego rodzaju ewolucję, bo tak naprawdę, to przez cały czas nie wiadomo, czy to jest pajęczyca czy pająk. Wskazuje na to tylko imię. To jest po prostu zwierzątko. I ono ewoluuje od nijakiego (z nadanym imieniem, czyli intencją, by było żeńskie) w kierunku pełnego żeńskiego. Na początku są w ogóle tylko męskie postacie, pierwsza żeńska, Aster, pojawia się już bliżej końca.

Ciernik: Nie zauważyłem, żeby Schizofrenia po przemianie wymagała obrony. Nie stała się pociągająca, raczej gderliwie odpychająca i zamulająca. Może autor chciał uczłowieczyć problem pierwotny, czyli zrobić go bardziej partnerskim? Świadomym? Łatwiejszym do ogarnięcia i komunikowania się z nim? Ale wyszło średnio. Mnie się po prostu to „brzydkie” bardziej podobało niż to niby piękne!

Pokrzywnica: Kobiety są gderliwie odpychające i zamulające? Rany boskie, z kim ja pracuję?!

Ciernik: No dobra, nie wszystkie. Gdybyśmy mieli lata pięćdziesiąte, Jung pisałby dalej swoje książki, role kobiece i męskie nie byłyby jeszcze tak rozmazane jak teraz, być może miałabyś rację. Ale w dzisiejszej pokręconej kulturze to już przestało działać w tak prosty sposób.

Pokrzywnica: A w ogóle, coś się tak uparł, żeby czytać Jungiem? Przeczytaj tego pająka Freudem! Dopiero będzie fajnie!

Ciernik: Vagina dentata! A nawet coś więcej!

Pokrzywnica: Tak. Vagina dentata na ośmiu nóżkach!

A teraz poważnie: ta książka naprawdę nie jest taka zła, jak ją przedstawiasz. Dlaczego tak bardzo Ci się nie podoba?

Ciernik: Nie chodzi o to, że mi się bardzo nie podoba. Chodzi o to, że mogło być znacznie lepiej. Jestem po prostu rozczarowany. Zawiedziony. Po naprawdę fajnym początku okazało się, że ciąg dalszy to strata czasu. Złości mnie zmarnowany potencjał.

2 komentarze:

  1. Witam, w jaki sposób można pobudzić leniwca, czy jest tak łakomy, że połakomi się sam...czy trzeba mu podsunąć smakowite kąski pod nos, by zwąchał, uraczył, doświadczył co nieco świeżego spojrzenia, nowego polotu??

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszelkie sugestie zapolowania na tego i owego Leniwiec rozważa dogłębnie, choć nie zawsze się do nich stosuje. ;)

    Można śmiało pisać z propozycjami lektur: ciernik(małpka)leniwiecliteracki.pl
    albo:
    pokrzywnica(małpka)leniwiecliteracki.pl.

    Warto jednak pamiętać, że to jest blog czytelniczy, nie recenzencki - my czytamy na takiej samej zasadzie, jak każdy zwykły odbiorca. Zatem muszą to być książki, które każdy może kupić (lub ściągnąć, jeśli są to darmowe e-booki). Nie przyjmujemy darmowych egzemplarzy recenzenckich, nie rozmawiamy o przedpremierowych wersjach beta, tajnych manuskryptach z szuflady itp.

    OdpowiedzUsuń