niedziela, 18 stycznia 2015

Aneta Modelska „Odbicia”

Upolowane:  Aneta Modelska „Odbicia”, papier

Ciernik: Zajmujemy się selfpublishingiem i wydawnictwami niszowymi. Wydawnictwo Krytyki Politycznej może rzeczywiście nie jest wielkim graczem, ale niszowym bym go nie nazwał. Co Cię skłoniło do zakupu wydanych przez nie „Odbić” Anety Modelskiej?

Pokrzywnica: Zaintrygowała mnie recenzja zamieszczona na Lubimy Czytać przez Lukę Rhei. Recenzentka ta prowadzi również bloga Przestrzenie tekstu i oczywiście tam też zajrzałam. Opisywana książka (jak się okazało: księga) wydała mi się niezwykła i pomyślałam, że warto ją przeczytać.

Ciernik: No tak. Jeśli książka jest „dziwna i tajemnicza”, to Pokrzywnica zaraz będzie chciała ją zjeść!

Pokrzywnica: Ty byś nie chciał, widząc taką recenzję?

Ciernik: Chciałem! I zjadłem! Rzeczywiście jest niepokojąco i dziwnie, szczególnie na początku. Nie pamiętam, który to autor powiedział kiedyś, że pierwsza książka pisarzy mainstreamowych zawsze mówi o sprawach osobistych. W niej debiutant wyrzuca z siebie wszystko, co naprawdę jego. Natomiast druga, z braku pomysłu i flaków do wyrzucenia, jest o tym, jak się pisało pierwszą. W „Odbiciach” autorka od razu poszła na całość – mamy tu dwie powieści w jednej, z czego druga jest o pisaniu książki. Jak Ci się podobał ten zabieg? Zapowiadało się fajnie.

Pokrzywnica: Formalnie – tak, masz rację. Są tu dwie przeplatające się warstwy: „Książka Pawła” i „Rzeczywistość”. Ale tak naprawdę jest na tych ponad siedmiuset stronach kilka książek. I one wcale nie są bardzo ciasno splecione, mogłyby egzystować odrębnie. Pomysł bardzo mi się podobał, wykonanie zresztą też, choć moim zdaniem „Odbicia” byłyby równie dobre, gdyby były krótsze, trochę mniej szczegółowe, a wszystkie wątki bardziej ze sobą powiązane. Ale ten rozmach autorki ma jednak swój urok. Wyczuwa się za tym wszystkim konkretną osobę, czyjeś prawdziwe spojrzenie, prawdziwe uczucia.

Ciernik: Szczególnie uczucia kobiety. Za każdym razem, gdy któraś z bohaterek zastanawiała się, czy to, co usłyszała, powinna traktować dosłownie, czy może jednak rozmówca naprawdę chciał powiedzieć coś całkiem innego, byłem zdziwiony. Czy kobiety żyją w aż tak paranoicznym świecie? Heh. To musi być strasznie męczące: dopatrywać się w czyichś słowach dziesięciu innych znaczeń. Psychologiczne portrety są tutaj po prostu świetne. Trochę mi przeszkadzało, że po wprowadzeniu każdej nowej postaci autorka zarzuca czytelnika wieloma informacjami biograficznymi naraz. Rozumiem, że chodziło o pokazanie sposobu myślenia pisarza – imię, nazwisko bohatera, a potem od razu wszystko, co o nim wie. Zabieg dla mnie zrozumiały, ale chociaż uzasadniony, to jednak męczący – a gdy nowe postacie pojawiają się ciągle, nawet pod koniec powieści – wręcz irytujący. Mimo to, po przebrnięciu przez te bloki zbitego biograficznego materiału, dostajemy bardzo dobrze zarysowane psychologicznie postacie.

Pokrzywnica: Ja myślę, że pokazanie sposobu myślenia pisarza, czyli Pawła, to tylko jeden z powodów, dla których te notki biograficzne się w tekście znalazły. W posłowiu mąż nieżyjącej już autorki przytacza jej słowa: „Między jednym a drugim – tym, co stworzyła wyobraźnia Pawła, a tym, co zdarzyło się w świecie <<realnym>>, pojawiają się pewne dziwne związki. Niekiedy wyraźne, niekiedy trudno uchwytne. To, w jaki sposób będą rozumiane, zależy tylko od czytającego”. Moim zdaniem, te fragmenty, które wyglądają jak CV, to takie twarde dno. To punkty wyjścia, miejsca, w których powinniśmy stanąć i patrzeć, żeby zacząć szukać tych związków.

Ciernik: „Dziwne związki” pomiędzy różnymi elementami, to z pewnością najbardziej wyrazista cecha tej książki. Jak dla mnie najciekawsze jest to, jakie tragiczne odbicie powieść znalazła w „naszej” rzeczywistości, dodając kolejną pętlę fikcja – real. Jeśli spojrzymy na całość, dokładając biografię autorki, robi się trochę przerażająco. Łatwo wtedy popaść w stan, w jakim znajdował się Marek, jeden z głównych bohaterów. Dla mnie to właśnie jego wątek był najciekawszy i najmocniej trzymał mnie przy tej powieści. Przerywniki związane z innymi bohaterami nie działały na mnie tak mocno. Podziwiałem umiejętności autorki, to, że potrafiła pokazać rozmaite ludzkie rozterki i problemy, ale niespecjalnie czułem związek z tymi postaciami. Ich biografie wydawały mi się obce. Ludzie starsi o około 10 lat ode mnie, dorastający w innym społeczeństwie, gdzie indziej będący teraz. Ich historie czytałem tak, jakbym czytał kronikę. Natomiast paranoiczny wątek Marka zapowiadał się na ciekawy kryminał.

Pokrzywnica: Mnie najbardziej zainteresowały właśnie te związki – wpływ wymyślonego na rzeczywiste. I ta drobiazgowość opisów uczuć postaci wydała mi się potrzebna, żeby móc tropić te związki, te drobne odchylenia, które powstają dlatego, że ktoś coś wymyślił. Jeśli jakaś kobieta wymyśla wirtualną postać, w której zakochuje się młody chłopak, to ta wymyślona postać ma realny wpływ na jego życie. Jeśli ktoś komuś nakłamie, nawkręca, a tamten pod wpływem tych kłamstw popadnie w chorobę psychiczną, to ma to realny wpływ na życie wkręconego i wszystkich, którzy go znają. Jeśli pewna kobieta opowie pewnemu mężczyźnie, co robiła wiele lat temu w Paryżu, to ta opowieść (nieważne: prawdziwa czy zmyślona) ma wpływ na to, co się potem wydarzy w życiu tej kobiety, jej córki, jej narzeczonego. I takich tropów jest w powieści bardzo dużo. Mniej lub bardziej wyraźnych. Na tym chyba polega cała niezwykłość pomysłu autorki – oprócz postaci, podmiotami działającymi, aktywnie zmieniającymi rzeczywistość, są tam opowieści. One stają się jakby dodatkowymi bytami, niemal osobami.

Ciernik: Przyjmując taką perspektywę, można się jeszcze bardziej wystraszyć. Skoro nawet nasze najbardziej błahe słowo, głupia historyjka czy kłamstewko, może mieć aż tak dalekosiężne skutki (efekt motyla), to widzę kilka możliwości:

  1. zaakceptowanie tego i niewgłębianie się;

  2. zaakceptowanie tego i wgłębianie się, jak robią to na przykład buddyści ze swoją nauką o karmie. Oni uznają, że podstawą każdego czynu musi być współczucie, bo skoro nie zawsze możemy przewidzieć końcowy efekt naszych działań, to miejmy chociaż dobre intencje;

  3. nieakceptowanie tego i dalej, w konsekwencji, musi pójść za tym jakaś forma samounicestwienia (od wycofania się ze świata po fizyczne samobójstwo).


Trochę przerażające.

Pokrzywnica: Ja chyba jestem z tych akceptujących i nie wgłębiających się. I nie tyle mnie to przeraża, co raczej skłania do uwagi, do większej ostrożności przy dzieleniu się rozmaitymi zmyśleniami. Bo zmyślić można wszystko, ale kiedy się to zmyślenie wypuści w świat, to ono zaczyna działać samodzielnie. Nawet jeśli wydaje nam się, że wszystko przewidzieliśmy i wszystkiego dopilnowaliśmy (tutaj kłania się historia jednego z bohaterów „Odbić”, tego Węgra, który dostał plik zabezpieczony hasłem – miał nie znać dobrze polskiego, a znał, i w dodatku był hakerem – amatorem). To jest tak nieprawdopodobne, że… aż prawdziwe. Rzeczywistość właśnie taka jest.

Wracając jednak do tych postaci – czasem wydawało mi się, że jest ich za dużo. Miałam uczucie, że zrobił się wokół mnie tłum i wszyscy gadają, a ja nie dam rady wysłuchać tylu osób naraz. W pewnym momencie byłam po prostu zmęczona tą książką jak przydługim spotkaniem towarzyskim. Ale teraz myślę, że to była po prostu metoda na ukrycie niektórych „dziwnych związków”, żeby nie było ich widać tak od razu – sztuczny gwar, sztuczny tłok.

Ciernik: Mnie to w jakiejś chwili zaczęło nawet irytować, szczególnie gdy powieść zbliżała się już do końca, a autorka wciąż wprowadzała coraz to nowych bohaterów. Powiem szczerze, że wtedy już czytałem to po łebkach, nie ogarniałem i nie chciałem ogarniać, śledziłem tylko znane mi wątki.

Pokrzywnica: Ja liczyłam na to, że one się w finale wszystkie splotą, zwiążą w jeden węzeł. Ale tak się nie stało. „Powieść Pawła”, gdyby rzeczywiście istniała, byłaby sensacyjna, z żywą akcją, paranoicznym klimatem i zaskakującym zakończeniem. Natomiast wątki „Odbić” zatytułowane „Rzeczywistość” to jakby seria pojedynczych opowiadań, które czasem łączą osoby, a czasem tylko wspólny motyw: opowieść, która wymyka się spod kontroli i zmienia losy bohaterów. A całość?

Bardzo trudno podsumować „Odbicia”, prawda? Powieść jest bogata – to na pewno. Opasły tom, pełen ludzkich losów. Prawdziwych i zmyślonych. I przenikający to wszystko niepokój.

Ciernik: Jestem ciekaw ile tego niepokoju i bogactwa odbiło się w pierwszej wydanej, a drugiej napisanej ("Odbicia" długo szukały wydawcy) powieści Anety Modelskiej. Ale czy ta ciekawość wystarczy, żeby sięgnąć po „List, który przyszedł za późno”? Nie wiem. W końcu wydało go tradycyjne wydawnictwo…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz