sobota, 3 stycznia 2015

Projekt "Levante"

Jedna z naszych ulubionych autorek, Edyta Niewińska, napisała nową powieść. Tym razem postanowiła stworzyć w związku z książką projekt crowdfundingowy – wydanie „Levante” mają sfinansować sami czytelnicy. W nagrodę dostaną upominki: podziękowania w książce, własnoręcznie wypisane i wysłane przez autorkę pocztówki z Andaluzji, egzemplarze powieści z dedykacją, a jeśli ktoś wesprze projekt naprawdę dużą kwotą, może liczyć nawet na wycieczkę po opisywanym pueblo blanco z Edytą w roli przewodnika. Szczegółowy opis projektu i fragment powieści można znaleźć na stronie Kultura Hula.

[embed]https://www.youtube.com/watch?v=TmNLHRJ-M9g[/embed]

 

Leniwiec Literacki: W opisie projektu na stronie Kultura Hula piszesz tak: „Duże wydawnictwa nie nadążają za potrzebami rynku, czytelników i autorów, dlatego zdecydowałam się na współpracę z innowacyjnym, poznańskim wydawnictwem BookFlow”. Co dokładnie masz na myśli?

Edyta Niewińska: Ludzie pracujący dla BookFlow znają problemy twórców debiutujących i tych, którzy funkcjonują już na rynku. Wiedzą, że debiutanci często są odprawiani z kwitkiem w dużych wydawnictwach, bo nie są znani. Sami autorzy zresztą często nie rozumieją, jak działa rynek książki w Polsce, i tak naprawdę wcale nie muszą tego wiedzieć. Napisali książkę i chcieliby, aby znalazła się na półkach w księgarniach. Wydawca jest od tego, żeby zająć się całą resztą. Niestety, z jakichś przyczyn w Polsce to tak nie funkcjonuje.

Leniwiec Literacki: To znaczy, że rozmawiałaś o wydaniu „Levante” z wydawnictwami niewymagającymi współfinansowania ze strony autora? Odmówiły?

Edyta Niewińska: Rozmawiałam z wydawnictwami o publikacji mojej pierwszej książki „Kosowo” i zrozumiałam, że niestety mainstreamowy rynek wydawniczy nie nadąża za rynkiem czytelniczym. W jednym z największych wydawnictw zaproponowano mi wydrukowanie książki za dwa lata, co oznaczałoby dodatkowo kolejne pół roku czekania na wprowadzenie jej na rynek. Dla mnie książka, którą piszę, jest ważna tu i teraz, opowiada o aktualnych problemach współczesnych mi ludzi i zależy mi na tym, żeby trafiła do czytelnika jak najszybciej. „Levante” skończyłam redagować pod koniec listopada, aktualnie zbieram środki na jej wydanie, a za cztery miesiące będzie można ją kupić w księgarniach. Dzięki temu czytelnicy będą mieli książkę dotyczącą ich teraźniejszych spraw, a ja będę mogła zająć się pisaniem następnej.

Leniwiec Literacki: Czas. Coś w tym jest. Podobnie mówił w jednym z wywiadów Kuba Wojtaszczyk, autor „Portretu trumiennego”. Powiedział, że wydał tę książkę własnym sumptem z niecierpliwości, że mógł ją wydać tradycyjnie, ale po prostu nie chciał czekać.

A jak argumentowały te wydawnictwa, które odrzuciły „Kosowo”? Przecież to jest dobra książka…

Edyta Niewińska: Jedno wydawnictwo odmówiło mi publikacji „Kosowa” ponieważ uznało, że powieść może co najwyżej zdobyć nagrodę literacką, ale na pewno nie będzie bestsellerem czytelniczym, czyli nie przyniesie oczekiwanych zysków.

Leniwiec Literacki: Rzeczywiście, to nie jest łatwe czytadło. To raczej bolesna diagnoza stanu psychicznego dzisiejszych młodych dorosłych.

Edyta Niewińska: Dziękuję za miłe słowa. Ewentualna nagroda dla „Kosowa” – jak mi wyjaśniła pani redaktor – jest dla autora, nie dla wydawnictwa, więc im się to zwyczajnie nie opłaca. Powiedziano mi także, że żadne środki nie zostaną przekazane na promocję mojej książki, ponieważ warto promować tylko amerykańskie bestsellery, bo to one przynoszą zyski. To pokazuje stan rynku, który nie liczy się z czytelnikiem szukającym dobrej, ciekawej, czasem wymagającej lektury, w zamian próbując zawęzić rynek do komercyjnych czytadeł do pociągu.

Leniwiec Literacki: No to jak to z Tobą właściwie jest: chcesz być autorką niezależną i nie zamierzasz w ogóle wydawać tradycyjnie, czy też masz poczucie, że po prostu musisz działać tak jak działasz, bo inaczej nie wydasz w ogóle? To jest wybór czy konieczność? Bo przecież nie jesteś debiutantką, wydałaś selfpublishingowo ciekawą i ciepło przyjętą przez czytelników powieść – czy to nie jest dobry argument dla wydawców?

Edyta Niewińska: Przede wszystkim nie interesuje mnie główny nurt, w niczym, ani w pisaniu, ani w wydawaniu. Ponadto mam przeczucie, że rynek wydawniczy za chwilę spotka to samo, co rynek muzyczny i telewizyjny – podobnie, jak mp3 i Netflix zmieniły odbiór muzyki i seriali telewizyjnych, tak rynek selfpublishingu zmieni podejście dużych wydawców. To już widać w USA i UK, gdzie największe bestsellery powstawały jako powieści w odcinkach na blogach albo były wydawane jako e-booki na Amazonie. W Polsce jeszcze trochę czasu upłynie, zanim zobaczymy zmiany, ale ja nie zamierzam na nie czekać latami.

Rynek selfpublishingu w Polsce często kojarzony jest z publikacjami niskiej jakości, w których są błędy ortograficzne…

Leniwiec Literacki: Oraz całe mnóstwo innych!

Edyta Niewińska: …oraz całe mnóstwo innych. I które mają brzydkie okładki. A to nie musi tak wyglądać! „Kosowo” nie było wydane jako taki prawdziwy selfpublishing, tylko przez małe poznańskie wydawnictwo Madmesis. BookFlow, które wybrałam na wydawcę „Levante”, stawia na jakość wydawanych książek, które będą miały porządny skład, dobrą korektę i niebanalną okładkę. Autor może liczyć na wsparcie ze strony wydawcy dysponującego świetnym zapleczem technicznym i zespołem doświadczonych specjalistów, a to bardzo ważne.

Myślę, że teraz, gdy nie jestem już debiutantką, byłoby mi łatwiej znaleźć tradycyjnego wydawcę, ale gdy pomyślę o warunkach, jakie oni proponują – żałosne „stawki” jako wynagrodzenie i żadnego wsparcia merytorycznego, promocyjnego, do tego tak zwane oszczędności na każdym kroku – to naprawdę nie chcę przez to przechodzić. Wolę spróbować czegoś nowego, z ludźmi, do których mam zaufanie, bo wiem, że zależy im na mojej książce.

Leniwiec Literacki: A na czym polega „innowacyjność” BookFlow?

Edyta Niewińska: Innowacyjność polega na tym, że osoby, które tworzą ten projekt, stoją „frontem do klienta”. Zabawne, że to, co powinno być standardem, jest w Polsce innowacją. Wnosząc na starcie, jako autor, kwotę na sfinansowanie wydania książki, mam realny udział w zyskach z jej sprzedaży. A czytelnicy, wspierając crowdfunding, kupują książkę w przedsprzedaży. Wydaje mi się to uczciwym rozwiązaniem dla wszystkich – autora, wydawcy i czytelnika.

Leniwiec Literacki: A kto właściwie jest klientem wydawnictwa? Autor czy czytelnik?

Edyta Niewińska: Chyba jedni i drudzy. Dla mnie wydawnictwo jest pośrednikiem pomiędzy moją książką a jej odbiorcą. Dzięki dobrej dystrybucji i promocji mogę dotrzeć z książką do czytelników. Dlatego nie zdecydowałam się na typowy selfpublishing, bo nie chcę spędzać czasu na samodzielnej sprzedaży książki, wolę poświęcić go na pisanie i na spotkania z czytelnikami. Taki komfort zapewnia mi mój nowy wydawca, Bookflow. U nich każdy autor ma dwie możliwości: Wydawnictwo BookFlow i BookFlow Selfie. Wydawnictwo oferuje kompleksową obsługę i ogólnopolską dystrybucję, tak jak w „tradycyjnym” wydawnictwie. Różnica polega tylko na modelu finansowania, bo pod tym względem to jest rzeczywiście selfpublishing. Decydując się na tę opcję, otrzymuję wsparcie ze strony BookFlow na każdym etapie powstawania książki i po jej wypuszczeniu na rynek: profesjonalną redakcję, korektę, skład, druk książki, promocję, w tym patronaty medialne i dobrą dystrybucję. Ponadto ludzie z wydawnictwa pomagają w zebraniu pieniędzy poprzez crowdfunding. Współpracują z zaprzyjaźnioną platformą kulturahula.pl, na której założyłam swój projekt. To miejsce, które skupia różnych twórców, ale szczególnie bliska jest im literatura. Kultura Hula zakończyła już z sukcesem dwa projekty, z czego jeden z nich był książkowy, więc jestem optymistką i wierzę, że „Levante” też wesprą ludzie, którzy lubią dobrą literaturę.

Leniwiec Literacki: My patrzymy na rozmaite literackie projekty i przedsięwzięcia z perspektywy czytelnika. Dla nas wpłata na taki projekt, to nie charytatywne wsparcie, tylko rodzaj zaliczki. „Kosowo” nam się podobało, więc tę nową powieść też chcemy przeczytać. Dlatego Leniwiec drobną kwotę wpłacił i teraz czeka. I to nie tylko na „Levante”, ale także na pocztówkę z Andaluzji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz