sobota, 23 maja 2015

„Opowieści osobliwe: Ekspres Arkham”, słuchowisko

Upolowane: „Opowieści osobliwe: Ekspres Arkham”, słuchowisko

Ciernik: Nadszedł właściwy czas, moja droga Pokrzywnico. Musisz wreszcie przeczytać jakiś tekst Lovecrafta!

Pokrzywnica: Kiedy jakoś tak… nie pragnę!

Ciernik: Życie stawia przed nami rozmaite wyzwania. Odwagi! Teraz albo nigdy!

Pokrzywnica: No, dobra. Przeczytałam kilka opowiadań. Na przykład „Zeznania Randolpha Cartera”.

Ciernik: I co powiesz?

Pokrzywnica: Zacytuję: „Czy mam stwierdzić, że ów głos był głęboki; płytki; galaretowaty; odległy; nieziemski; nieludzki; bezcielesny? Cóż mam powiedzieć?”.

Ciernik: Hi hi! Dopiero teraz możesz ocenić i docenić (albo i nie) najnowsze słuchowisko duetu Michał Ochnik i Dawid Banasiuk, kolejną część cyklu „Opowieści osobliwe”.

Pokrzywnica: Doceniam. Z odcinka na odcinek duet pracuje coraz lepiej. „Ekspresu Arkham” słuchało się całkiem przyjemnie. A jaka śliczna końcówka!

Ciernik: Końcówką przekreślili wszystkie zarzuty, które tak skrzętnie notowałem podczas słuchania. Złośliwe zwierzaki!

Pokrzywnica: A co takiego wynotowałeś? Bo mnie zgrzytnęły w uszach drobne usterki językowe: „nabrać drugiego oddechu”, „nie uświadczyłem wrzasków, krzyków i piany toczącej się z ust zrywających z siebie ubrań pacjentów”, „dzieje się to, o czym pana ostrzegałem”, „wzrok z ledwością mógł w stanie uchwycić”… Oprócz tych wpadek, trochę mi przeszkadzało zbyt szybkie tempo czytania na początku. Ach, no i to, że kluczowe słowa wuja są niezrozumiałe, kiedy padają po raz pierwszy. Musiałam cofnąć, a i tak nie zrozumiałam, co powiedział. Dopiero później się wyjaśniło.

A jak oceniasz samą historię? Bo ja się sama sobie dziwiłam, że mnie taka, naiwna w gruncie rzeczy, opowieść wciągnęła. Nie przepadam za takimi prostymi, typowo rozrywkowymi opowiadankami, ale tego się naprawdę przyjemnie słuchało.

Ciernik: Czułem się podobnie. Sam byłem zaskoczony, że poprowadzili mnie jak po sznurku tak prostą historią. A w końcówce aż mnie ciarki przeszły! Chciałem się przyczepić, bo nie podobała mi się praca głosem głównego bohatera. Było płasko, zbyt równo, tempo jakby ktoś czytał w szkole wypracowanie, brakowało pauz, drżenia głosu, emocji, które powinny się pojawić podczas opowiadania tak sensacyjnych wydarzeń. No, ale na koniec autorzy pokazali mi język i teraz mogę sobie te wszystkie zarzuty zwinąć w rulonik i wykorzystać w charakterze trąbki do ucha…

Pokrzywnica: Ha, ha, trąbka do ucha to pożyteczna rzecz, zwłaszcza rybie może się przydać! A co do opowieści: przyznasz, że jest całkiem ładnie poprowadzona i rzeczywiście nawiązuje do stylu i motywów Lovecrafta. Bardzo ładnie wyszło też tło dźwiękowe – tworzy klimat, dopowiada szczegóły, ale nie kłóci się z opowiadaną historią ani jej nie dubluje.

Ciernik: Przyznaję, niemniej uważam, że zagrali bardzo ryzykownie: słuchacz może w pierwszym odruchu zrazić się tą płaskością głównego bohatera. Na szczęście poprzecinali jego wypowiedzi  bardziej emocjonalnymi i przykuwającymi uwagę fragmentami, jak na przykład rozmowa z profesorem (swoją drogą: świetnie mi się go słuchało – dykcja, emocje, barwa głosu!), więc mamy takie falowanie klimatu, ale w odpowiednim rytmie. W jednej kwestii zresztą autor tekstu jest, moim zdaniem, lepszy od Lovecrafta – stworzył niezłe dialogi! U mistrza dialogów było niewiele, a jeśli już były, to takie, że lepiej, żeby ich nie było…

Pokrzywnica: Czyli co? Rosną nam Gwiazdy Nowej Grozy Wsączanej do Ucha przez Trąbkę?

Ciernik: Może i rosną. Kto wie? I odczep się już od mojej trąbki, dobrze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz