czwartek, 29 sierpnia 2013

Marcin Brzostowski, „Słodka bomba Silly"

Upolowane:  Marcin Brzostowski „Słodka bomba Silly”, e-book

Ciernik: Wojna jest naturą świata?

Pokrzywnica: Wojna? Nie wiem. Chyba nie. Zmiana jest naturą świata, ale zmiana nie musi się realizować poprzez wojnę.

Ciernik: To może wojna o klienta? Za 130 tysięcy znaków autor każe nam płacić kwotę, którą zapłacimy za pełnometrażową powieść. Marginesy w PDF-ie zajmują 1/4 strony, a czcionki nie powstydziłaby się nawet mistrzyni optymalizacji – Fabryka Słów. Ale, jak mawiał mój dziadek, nie liczy się długość, tylko technika (oczywiście miał na myśli długość ogona i technikę pływania). Co powiesz o technice?

Pokrzywnica: Skomplikowana sprawa. Pomysł z żywą, inteligentną i – co najciekawsze – odczuwającą bombą jest świetny. Doskonały! Ale realizacja jakoś rozczarowuje. Nie to, że jest bardzo źle, tylko jakoś za płytko, za lekko, za delikatnie. Aż żal takiego pięknego pomysłu na przydługą, rubaszną humoreskę. I jeszcze te byki! „ Owszem – pan kapitan nie spuszczał wzroku z rozśpiewanego indianina.  – Niech go pan przetransportuje pod ścianę i karze mu tam siedzieć”. Jak można takiego ortograficznego baobaba puścić publicznie?

Ciernik: Ech, zawsze to samo! Jakiś deficyt korektorów czy co? A humoreska mocno nierówna, bo w pewnym momencie autor odchodzi od dowcipu, który nawet jeśli dla mnie średnio śmieszny, to jednak nadawał temu przydługiemu opowiadaniu charakter. Porzuca go na rzecz troszkę moralizatorskich dialogów o wojnie.

Pokrzywnica: To nie jest przydługie opowiadanie, tylko mikropowieść! I mnie się to moralizowanie bardziej podobało niż mało wyrafinowany humor na początku. W ogóle pierwszy rozdział o mało mnie nie odrzucił od książki na dobre. Na szczęście  później zrobiło się lepiej. Sama bohaterka – bomba – jest tak absurdalna i zabawna (faktycznie: słodka) że już tam nic więcej śmiesznego nie chciałam. I pasowało mi, kiedy robiło się ciut poważniej. Jakaś równowaga w tym wtedy była.

Ciernik: Mnie moralizowanie nie przekonało. W końcu Ciernik to kolczasty wojownik! Te pacyfistyczne przemyślenia autora są po prostu wtórne. Wszystko to już było napisane wcześniej i znacznie lepiej. Wypadałoby posunąć się o krok dalej, bo antyarmia również w końcu zostanie pożarta przez rewolucję żarłoczną jak Saturn. Antyarmia przecież niczym nie różni się od armii, bo na pewno nie dobrowolnością wstąpienia do niej. Jeśli mnie pamięć nie myli, to nasza armia już od dobrych kilku lat jest zawodowa, a więc dobrowolna.

Masz rację, że największą wartością książki jest postać tytułowej Silly.

Pokrzywnica: W pewnym miejscu autor opisuje ją słowami innej postaci: „ona jest jak z kreskówki”. I właśnie dlatego żałuję, że nie znalazła się w świecie jak z filmu dokumentalnego. Bo nie tylko Silly, ale cały świat wykreowany przez Brzostowskiego jest jak z kreskówki i przez to słodka bomba ginie w tle. Brakuje kontrastu i bohaterka nie może zabłysnąć tak jasno, jak mogłaby.

Ciernik: No i jeszcze mocno rozczarowujące zakończenie. Czy może jego brak?

Pokrzywnica: Przecież wiadomo, jakie musiało być. To jak  z życiem – wiadomo, czym się skończy, a reszta to tylko detale. Nie zdziwiło mnie to zakończenie, ale i nie rozczarowało. Zakończenie nie musi być zaskakujące. Jesteśmy jako odbiorcy tak bardzo przyzwyczajeni do zaskoczeń, że naturalna, logiczna końcówka wydaje nam się niewłaściwa tylko dlatego, że nie zaskakuje. Moim zdaniem to dobrze, że od czasu do czasu ktoś łamie ten schemat i kończy spokojnie, łagodnie. Pokazuje figę naszym przyzwyczajeniom i oczekiwaniom. Uważam, że to zdrowo: dostać czasem figę od autora. Ale ortograficznych baobabów nie daruję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz