niedziela, 27 kwietnia 2014

Katarzyna Mlek „Za firewallem"

Upolowane: Katarzyna Mlek „Za firewallem", e-book

Pokrzywnica: Jesteśmy nieustraszeni! Nawet ściana ognia nas nie powstrzymała!

Ciernik: Warto było! Całkiem przyjemnie za tą ścianą. Książka lekka, ładnie napisana, zabawna. W sam raz na odstresowanie po ciężkich łowach.

Pokrzywnica: Przyznaję, że chichotałam co chwilę. Ale dramatycznie i nostalgicznie też było. Jak w życiu. I tu właśnie pies pogrzebany – życie bohaterów toczy się za firewallem (komedie i dramaty, drobne potyczki, bitwy o ogromną stawkę, przygody, adrenalina, wspaniałe zwycięstwa) – a co na to te wszystkie ciężarne żony pracowników? Ich dzieci? Korpo daje prawdziwe, mocne przeżycia. Wierzę. Ale co z rodziną?

Ciernik: Jak to: co? Pracownik ma zawsze wybór – może w korpo iść na maksa, a może zostawić sobie więcej wolności, mieć czas dla rodziny, ale otrzymywać mniej pieniędzy.

Pokrzywnica: Kiedy oni już tam są, to raczej nie mają wyboru. Są zespołem, drużyną i walczą ramię w ramię. W takich akcjach jak opisany projekt „Miazga” nie ma miejsca dla dezerterów. A po „Miazdze” będzie kolejny „Kisiel” czy „Farfocel”. To jest wszystko fajne, pełne emocji, solidarności, przyjaźni i przygód. Na dodatek można z tego utrzymać rodzinę. Tylko że potem się tej rodziny w ogóle nie zna, bo się nie miało czasu poznać... Ale oczywiście nie każdy musi pracować w korpo.

Ciernik: Nie zgadzam się, że nie mają wyboru. Nawet oni mają wyjście. Mogą poprosić Generała o przeniesienie do Moli, albo do Predatorów. Ale oni nie chcą innej funkcji. Dopisują sobie jeszcze do tego pewien etos, wręcz tworzą mitologię. Szturmowcy dowartościowują się elitarnością. Są uzależnieni, ale to nie wina korpo. Nie lubię tego ciągłego naskakiwania na korpo. Wiem, jak się pracuje w takich firmach. Tam są normalne stanowiska, a nie tylko praca po dwanaście godzin dziennie i ciągła walka o ratowanie zagrożonych projektów. No, ale jak ktoś nie potrafi postawić granicy, nie może się obejść bez adrenalinki i korpopieniążków, to ma problem. A razem z nim jego bliscy. Ale powtarzam, to nie wina korpo.

Pokrzywnica: Ależ ta książka pokazuje dobitnie, że nie o korpopieniążki i nawet nie o adrenalinę chodzi! Chodzi o więzi! Zjesz beczkę soli, nim poznasz do woli. Oni są nieustannie w akcji, przeżywają wspólne emocje, są jak towarzysze broni (stąd Szturmowcy), stają solidarnie obok siebie w sprawach zarówno „pieniążkowych” jak i życiowych (choroba dziecka, śmierć ojca, wypadek). Oni mają ze sobą więzi głębsze, niż z rodzinami. Tak działają na ludzi wspólne doświadczenia. A większość życia bohaterów „Firewalla” upływa na doświadczaniu różnych rzeczy wspólnie z zespołem w pracy, a nie z rodziną. Z rodziną są wtedy, gdy coś się dzieje (żona rodzi, ojciec w szpitalu), a nie na co dzień. Nawet jeśli odpoczywają po akcji w domu, to śpią. Co z nich mają te rodziny, poza korpopieniążkami (które swoją drogą, w naszych polskich warunkach, nie oznaczają luksusów, tylko po prostu normalne życie i spłatę kredytów)? Co ma z Jagody czwórka jej dzieci?

Ciernik: Otóż to! Nie chodzi o korpo, chodzi o mocne doświadczenia, sytuacje graniczne, które przeszli razem. Jak ludzie po katastrofie. Jak policjanci.

Nie wiemy, co czują i myślą rodziny, one są za firewallem. Może walczą w swoich armiach, w swoich korporacjach? Może wszyscy są od siebie oddzieleni podwójnym firewallem? Trochę mi brakowało informacji o tym, co się dzieje po drugiej stronie, ale z oczywistych względów nie dane nam było w te rejony zajrzeć. To przestrzeń oddzielona, zamknięta.

Pokrzywnica: Tak. Właśnie tak. Wielkie oddzielenie. I to jest ukryta warstwa tej książki, która prześwituje spod lekkości i humoru. Bo jest zabawnie, ale jest też wzruszająco i heroicznie. A czasem głupio lub tylko dziwnie. Wszystkie smaki życia.

A co sądzisz o stylu autorki? Mnie się bardzo podoba jej lakoniczność. Narrator jest męski – Twoim zdaniem wiarygodny, czy jednak wygląda spod niego kobieta?

Ciernik: Narrator, chociaż jest męski, wydał mi się bezpłciowy, przezroczysty. Wcale mi to nie przeszkadzało, przeciwnie, uważam, że taki narrator świetnie pasuje do zwięzłego, lekkiego stylu, jakim została napisana ta powieść. Tam, gdzie mogłaby się zdekonspirować kobieta (facet na pewno więcej rozpisywałby się o Cindy!) mieliśmy po prostu przemilczenia. W ogóle postacie są zaledwie zarysowane, ale to nie wada, tylko po prostu cecha doskonale współgrająca z całym zamysłem.

Pokrzywnica: Ja miałam lekkie skojarzenia z grą: pseudonimy, szczególne moce, każdy jest dobry w czymś innym… A my, niczym nowy gracz, niczym Junior, wchodzimy w już okrzepły zespół, który z niejednego pieca razem chleb jadł. Tylko że Junior zna karate i potrafi znaleźć błąd w wywalającej się bazie, a my? Gapimy się z rozdziawioną buzią na superbohaterów. A z drugiej strony – przecież i my mamy takie miejsca, w których jesteśmy superbohaterami!

Ciernik: Jakie są Twoje supermoce, Pokrzywnico?!

Pokrzywnica: Potrafię dostrzec pisarski talent nawet z dużej odległości. A Twoje?

Ciernik: Potrafię złowić coś pożywnego w mętnej wodzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz