piątek, 13 czerwca 2014

Antologia „Ostatni dzień pary”

Upolowane:  Antologia „Ostatni dzień pary”, e-book

Pokrzywnica: Zbiorek opowiadań „Ostatni dzień pary” to plon konkursu ogłoszonego z okazji zeszłorocznego Krakonu. W związku z tym obowiązkowo musiał pojawić się w tekstach Kraków, obowiązkowe były klimaty steampunkowe lub postapo i obowiązkowy limit znaków: 10 000. To sporo ograniczeń i przyznam, że to mnie, jako czytelniczkę, uwierało. Zwłaszcza kłuł mnie ten niewygodny limit: ani naprawdę krótko, ani przyzwoicie długo. Trudny dystans.

Ciernik: Mnie też to przeszkadzało. Wydaje mi się, że to głównie z tego powodu mamy w antologii sporo tekstów z całkiem ciekawymi pomysłami, ale jakoś nieciekawie rozwiniętymi.

Pokrzywnica: A do tego brak różnorodności stylistycznej. Nie dość, że ograniczenia tematyczne i limit znaków, to jeszcze autorzy piszą dość podobnie.

Ciernik: To taki „przezroczysty” styl, pozbawiony indywidualności. Utwory „szybko się czyta” – dla niektórych to zaleta, dla mnie raczej wada, szczególnie w przypadku antologii, bo efekt jest taki, że zapominam, co i czyjego autorstwa właśnie czytam.

Pokrzywnica: A stylem (oszczędnym stylem!) można było sporo wygrać przy tym limicie znaków. Nie każdy autor jednak potrafi rozwinąć ciekawy pomysł, ograniczając zarazem opisy, kwiecistość i wylewność, a tutaj trzeba było tak zrobić. Niewielu autorów sobie poradziło. Na pewno udało się to jurorom konkursu, Annie Kańtoch i Krzysztofowi Piskorskiemu, którzy dorzucili do antologii swoje opowiadania. Komu jeszcze?

Ciernik: Nieźle spisali się Ida Żmiejewska, Adam Podlewski, Bartosz Szczygielski i Kornel Mikołajczyk, chociaż jego utwór pewnie nie spodoba się co wrażliwszym czytelnikom.

Pokrzywnica: „Dni naszej hańby” Bartosza Szczygielskiego to moim zdaniem najlepsze opowiadanie w całym zbiorze. Podobały mi się też „Apokanibalipsa” Kornela Mikołajczyka i „Ostatni dzień pary” Karoliny Cisowskiej. Oraz oczywiście „Małpiarnia” Krzysztofa Piskorskiego i „Królewskie dzieci” Anny Kańtoch.

Ciernik: Tworząc na szybko tę swoją listę najlepszych, zastanowiłem się, dlaczego akurat te zostały mi w pamięci. Chyba powód jest prosty – one mają w sobie coś więcej, niż tylko fajny pomysł. Mówią coś o ludziach, szukają jakiejś prawdy. Wydaje mi się, że dla w miarę wyrobionego czytelnika same fajne pomysły to stanowczo za mało, szczególnie w erze darmowych antologii. Potrzeba czegoś jeszcze, jakiejś odrobiny głębi.

Pokrzywnica: A nie miałeś déjà vu przy czytaniu „Radioaktywnego bluesa” Pauliny Kuchty? Mnie to opowiadanie do złudzenia przypomina zwycięski tekst z Horyzontów Wyobraźni 2009 czyli „Kołysanki dla umarłych” Marcina Rusnaka.

Ciernik: Tak, oba te teksty dość mocno czerpią z gry Fallout – może stąd to podobieństwo?

Pokrzywnica: Możliwe. Czerpanie inspiracji z gier albo filmów jest ryzykowne. Można powielić schemat. Chyba że ktoś potrafi znane motywy przerobić naprawdę mocno na własną modłę.

Ciernik: Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na kwestię, którą już niejednokrotnie poruszaliśmy: puszczanie na świat literackich wcześniaków. Ten zbiorek pokazuje kolejne oblicze wcześniactwa:  e-book jest nie do końca poprawny technicznie. Nie wiem, jak na Twoim czytniku, ale na moim Nooku wersja epub nie radziła sobie z ilustracjami, które wyświetlała albo za wcześnie, albo za późno, a tak czy inaczej – na tekście. Jedno opowiadanie nawet z tego powodu opuściłem, bo ilustracje były tak ciemne, ze zasłoniły prawie całą stronę tekstu, co przy tak krótkich utworach podważa w ogóle sens czytania. A można było wysupłać niewielką kwotę i zlecić stworzenie epuba specjalistom. Bardzo wiele firm w Internecie świadczy takie usługi.

Pokrzywnica: U mnie z ilustracjami było wszystko w porządku, ale stała się inna dziwna rzecz: e-book na czytniku otworzył się raz. I potem już nigdy więcej. Musiałam kończyć czytanie epuba na monitorze. Pierwszy raz coś takiego widziałam: żeby e-book raz się otworzył, a potem nie chciał. Nie wiem jednak, czy to wina e-booka, czy też czytnika.

Ale za to trzeba pochwalić pracę korektora. Zdarzyło się, co prawda, kilka niewyczyszczonych powtórzeń, ale wielkich byków w tym zbiorku nie ma.

Ciernik: Tak, od strony redakcji i korekty „Ostatni dzień pary” prezentuje się całkiem przyzwoicie, zwłaszcza na tle rozmaitych książek wydawanych selfpublishingowo, które wpadły ostatnio w nasze pazurki i płetwy. Czymś jeszcze się wyróżnia?

Pokrzywnica: Ma ładną okładkę.

Ciernik: I tytuł…

Pokrzywnica: …który jednak nie do wszystkich opowiadań pasuje. Niektórym zabrakło… pary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz