niedziela, 1 czerwca 2014

Mariusz Orzeł Wojteczek „Kronika relacji intymnych”

Upolowane: Mariusz Orzeł Wojteczek „Kronika relacji intymnych”, e-book

Ciernik: Czy to ładnie wściubiać dziób w czyjeś relacje intymne, Pokrzywnico?

Pokrzywnica: Autor sam chciał, żeby mu wściubiano! Trzeba było nie wydawać!

Ciernik: Trzeba było nie wydawać z tyloma błędami! Znów to samo! Zbiór opowiadań może i ciekawy, ale dużo traci przez brak redakcji i korekty.

Pokrzywnica: Mariusz Orzeł Wojteczek powinien nawet nie tyle dać tekst do redakcji, co popracować z redaktorem na żywo, bo robi nieprzyjemne, a przecież łatwe do wykorzenienia, błędy stylistyczne: nadużywa przymiotników i przysłówków, nie eliminuje powtórzeń, nie zawsze dba o to, by „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Te elementy warsztatu literackiego są do wyćwiczenia, tylko trzeba znaleźć kogoś, kto pomoże. Redaktora. Niestety, na redaktorach selfpublisherzy lubią oszczędzać. Tracą na tym oni sami, tracą ich opowieści, tracą czytelnicy.

Ciernik: Widać jednak, że autor ma coś do powiedzenia. Spod tego ciężkiego, niezgrabnego stylu, spod gadulstwa pełnego błędów przebijają się od czasu do czasu ciekawe myśli i spostrzeżenia godne uwagi.

Pokrzywnica: Niektóre są całkiem odważne.

Ciernik: Moim zdaniem autor „Kroniki relacji intymnych” rozkręca się z tekstu na tekst. Najbardziej podobały mi się dwa ostatnie opowiadania. Fakt, że są trochę ckliwe, momentami ocierają się o kicz, ale mimo wszystko, do mojego męskiego serca jakoś trafiły. Szczególnie „Andzia”, która czerpie z ukrytych fantazji chyba większości facetów:  Co by było, gdyby... Co by było, gdyby ta ona, o której marzyłem, i którą straciłem, do mnie wróciła? Co by wtedy we mnie zwyciężyło? Wygrałby pełen frustracji demon, karmiony zgorzknieniem, a kto wie, może nawet nienawiścią? Wyrzygałbym w zemście wszystko to, co mi latami leżało na wątrobie? Czy może jednak umiałbym wznieść się ponad to, wyłuskać z głębi serca coś, co kiedyś było piękne i silne? A może w ogóle podszedłbym do relacji z nią jak do czegoś całkiem nowego, z otwartością i bez obciążających oczekiwań? „Andzia” to tekst z potencjałem. Tylko czy zrealizowanym?

Pokrzywnica: Chyba nie. Mnie to opowiadanie nie porwało. Za bardzo przypomina telenowelę. Ale za to spodobała mi się przedostatnia w zbiorze „Maria Magdalena”.

Ciernik: Tak. „Andzia” rzeczywiście jest telenowelowa. Może właśnie w tym tkwi jej siła? „Maria Magdalena” to tekst zupełnie innego kalibru. Bardzo męski. Ale i tutaj autor nie uniknął klisz i kiczu – choćby ten sztampowy obraz dołów po utracie kobiety. To jest chyba zresztą główna myśl łącząca wszystkie opowiadania składające się na „Kronikę relacji intymnych”: miłość jest potęgą, ale działa jak  obosieczny miecz – z równą siłą tworzy i niszczy.

Pokrzywnica: W „Marii Magdalenie” stoimy po stronie tego złego, tej świni paskudnej i niemoralnej.  I ta świnia brzydka pociąga i fascynuje, bo ona nikogo nie słucha, niczyich praw nie przestrzega, niczyich kodeksów. Zamiast tego tworzy własne. Może się na tym przejedzie. Końcówka ostrzega, że to bardzo prawdopodobne. Ale jednak imponująca jest ta odwaga bohatera, żeby pójść po bandzie, pod prąd, wbrew wszelkiej powszechnie przyjętej moralności. Tylko dla kogo on to robi? Dla kobiety czy dla siebie? Jeśli przegra, to przez Sonię, czy przez własny wybór? Czy będzie konsekwentny do końca?

Podoba mi się to opowiadanie. Dużo pytań się rodzi po przeczytaniu.

Ciernik: Kręci nas siła, odrzuca marazm. Mnie się w „Marii Magdalenie” spodobało pokazanie bezwzględności, która pojawia się wtedy, gdy nie da się już dłużej ukrywać prawdy. Ta agresja przypomina mi trochę okrucieństwo dziecka, które wyszydzeniem słabszego musi stanowczo odciąć się od niego, żeby nie być posądzonym o taką samą słabość.

Pokrzywnica: A później mija trochę czasu i... patrząc w lustro, boi się zobaczyć Tamtego.

Jest jednak w tej opowieści także druga strona medalu: czy bohater umiałby z taką samą siłą i zdecydowaniem bronić jakichś zasad? Czy potrafiłby z taką samą determinacją, z jaką jest niemoralny, być moralny? Autor nie daje żadnych odpowiedzi. Można sobie wymyślić naprawdę wiele rozmaitych zakończeń tej historii. Mimo że prosta, to jednak nie jest schematyczna.

Ciernik: Może odpowiedzi na te wszystkie pytania trzeba szukać w kiczowatej „Andzi”? Co by było, gdyby…

Pokrzywnica: Ciekawa rzecz: miłość, melodramat, telenowela… To się kojarzy z tak zwaną literaturą kobiecą. W tym przypadku takie skojarzenia to błąd. W „Kronice…” wszystko jest pokazane z męskiego punktu widzenia. Tylko ile w tym prawdy?

Ciernik: Sporo. Świat męskich uczuć rzeczywiście taki jest. Przynajmniej wśród mężczyzn z pokolenia będącego obecnie w wieku… yyy… średnim? Nie wiem natomiast, jak to się ma do emocji obecnych dwudziestokilkulatków. A ile jest w „Kronice…” prawdy o kobietach?

Pokrzywnica: Trudno powiedzieć. Bo to przecież nie są opowiadania o kobietach, tylko o uczuciach, jakie one wzbudzają w mężczyźnie. Kobiety są postrzegane z określonego punktu widzenia i natychmiast interpretowane. Stanowią katalizator cudzych emocji i na tym ich rola się kończy. Nie są odrębnymi, pełnokrwistymi postaciami, niemal w ogóle nie rozmawiamy z nimi, nie słuchamy ich, tylko oglądamy i dotykamy za pośrednictwem bohatera. Ale nie można też powiedzieć, że są traktowane przedmiotowo, bo przedmiotów nie obdarza się tak intensywnymi uczuciami. Intymne to wszystko jest, zgoda. Ale czy to są w ogóle relacje?

Ciernik: Są. To jest kronika relacji mężczyzn z ich intymnymi wyobrażeniami na temat kobiet.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz