czwartek, 6 lutego 2014

Jej przestrzeń, jego przestrzeń - zabawa Ithilhin

Zwierzęce zabawy literackie: Jej przestrzeń, jego przestrzeń - realizacja


Ithilhin zabawiła się w „Jej przestrzeń, jego przestrzeń”. Popatrzcie, jak opowiedziała o uczuciach, wykorzystując kubki, koce i szczoteczkę do zębów.

Poranki nie są łatwe. Zwłaszcza kiedy nocuję u niego. Zazwyczaj, żeby oprzytomnieć, potrzebuję dużego kubka czarnej i mocnej kawy. Białego, grubego kubasa wypełnionego po brzegi. Lubię usiąść w kuchni otulona w miękki, czerwony szlafrok, oprzeć stopy w puchatych kapciach o drugi stołek i delektować się gorącym napojem, patrząc przez okno na niebo.

Nic z tego. Każdego wieczoru Piotr, z uporem godnym lepszej sprawy, odnosi szlafroki do łazienki i wiesza równo na przeznaczonych do tego wieszakach: mój po lewej, swój po prawej. Do tego poprawia ręczniki, żeby równo wisiały, chowa moją szczoteczkę do kubka w szafce i ustawia mi kosmetyki na półeczce, którą dla mnie wyznaczył, chyba według kolejności używania. Albo według kolorów, jeszcze nie rozgryzłam tego systemu. Więc po przebudzeniu, zanim po odwinięciu się z kołdry dotrę do łazienki, odnajdę szlafrok i szczoteczkę, jestem tak wściekła, że na siedzenie i podziwianie widoków nie mam już ochoty. A on się dziwi, że nie lubię zostawać na noc. Potem wcale nie jest lepiej, bo przez ten jego obsesyjny porządek nigdy nic nie mogę znaleźć w wielkiej kuchni i jeszcze większej lodówce. Wszystko poukładane na odpowiednich półkach – jak to spamiętać? Niby nic trudnego, szybkie śniadanie, kanapka z serem, masłem, ogórkiem i musztardą – ale jak położę to potem nie na miejscu, to przez trzy kwadranse jest afera połączona z wykładem i prezentacją. Jasne, mogłabym zapamiętać w końcu, ale na litość, po co?! Nasze dzieci też będzie tak terroryzował? Będzie je przekonywał, że misie muszą być w odcieniach szarości, bo inaczej do tapety nie pasują? Że muszą stać na półce w kolejności alfabetycznej? W życiu.

Zaprosiłam go kiedyś na kolację do siebie. Do mojego przytulnego pokoju z kuchnią. Zamiast kroić warzywa na sałatkę, ustawiał mi przyprawy we właściwym porządku. Układał sztućce w szufladach. A potem przez pół nocy składał moje koce. Mam mnóstwo koców, kolorowych, puchatych, dużych. Cienkie i grube, z frędzlami, gładkie, ażurowe, wełniane. Uwielbiam się w nie owijać, zmieniać nakrycie na sofie kilka razy dziennie, układać koce w piramidkę pod ścianą. Ale jednego nigdy z nimi nie robię – nie składam ich obsesyjnie w idealnie równe prostokąty. I nie zadaję sobie pytania, którą półkę w szafie na nie przeznaczyć. Ledwo mieszczą się tam moje ubrania, gdybym miała włożyć koce, musiałabym wyjąć wszystkie ciuchy. I przerobić balkon na garderobę. Oczywiście u Piotra nie ma problemów z miejscem, bo jego mieszkanie jest przestronne, a sama łazienka – większa od mojego salonu. Ale on ma tylko dwa eleganckie, tartanowe pledy.

Definitywnie musimy się rozstać. To nie ma przyszłości. W kółeczku jin-jang może biel i czerń doskonale się uzupełniają, ale ja i Piotr... Nie, my nie pasujemy. Może te nasze kubki, jeszcze... biały mój i jego czarny, to mnie zachwyciło wtedy, na studenckich warsztatach teatralnych w mazurskim Gałkowie. Siedzieliśmy razem przy stole w jadalni i nasze kawy po prostu do siebie pasowały. A Piotrek pasował do mnie. Wszystkie jego obsesje były cudowne, a moje bałaganiarstwo urocze. Aż do pierwszej kłótni o odcień lakieru do paznokci i kolor sukienki. Do dziesiątego poranka w jego poukładanym domu, gdzie nigdy niczego nie mogłam znaleźć. Może dlatego, że oprócz porządku nie ma tu nic. Segregacja świata, szufladkowanie, etykietowanie to jego hobby. Dla mnie nie ma tam miejsca.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle - cudownie. Uwielbiam to swobodne prowadzenie przez nastroje i emocje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym tekście Ithilhin mówi za pomocą przedmiotów. Każdy z nich jest symbolem. Szczoteczka to intymność, przyprawy i kosmetyki to zdarzenia, koce to czułość i bezpieczeństwo. A czym są kubki? :)

    OdpowiedzUsuń